Przypomnijmy. Zdarzenia, których epilogiem jest rozpoczęty właśnie przewód sądowy miały miejsce 19 grudnia 2016 roku. Wtedy to do Jeleniej Góry przyjechała minister edukacji narodowej Anna Zalewska, aby w budynku Rektoratu Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej spotkać się z dyrektorami okolicznych szkół i przedstawić szczegóły wdrażanej wtedy reformy oświaty. Na opuszczającą po debacie obiekt delegacje, w której oprócz A. Zalewskiej byli m.in. wiceminister MEN Marzena Machałek, wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak i dolnośląski kurator oświaty Roman Kowalczyk czekała grupa członków KOD – u, chcąca wyrazić swoje niezadowolenie z planowanych wtedy zmian w szkolnictwie.
Pomiędzy protestującymi, a ochraniającymi delegację policjantami „po cywilnemu” doszło do przepychanek. W tej spawie wszczęto prokuratorskie śledztwo, które zakończyło się postawieniem zarzutów dwóm osobom. A. Grzędę prokuratura oskarżyła o dokonanie dwóch występków, czyli znieważenia policjantów oraz naruszenia ich nietykalności cielesnej, zaś Z. Urbańskiego o znieważenie minister A. Zalewskiej.
Na wstępie rozprawy, występujący w roli oskarżyciela prokurator Robert Remiszewski odczytał akt oskarżenia. Oboje oskarżeni nie przyznali się do winy. Oboje też twierdzili, że zostali zaatakowani przez nieznanych im w momencie zdarzenia mężczyzn, którzy nie mieli ani mundurów, ani żadnych odznak, ani emblematów świadczących o tym, że są policjantami. Jak utrzymywali działacze KOD – u, tuz po zajściu myśleli, że stali się obiektem agresji członków młodzieżówki Prawa i Sprawiedliwości, a o tym, że mieli do czynienia z policją dowiedzieli się dopiero później.
– Dla mnie ta sprawa ma charakter polityczny – komentowała przed wejściem na salę rozpraw A. Grzęda. - Z osoby pokrzywdzonej stałam się osobą oskarżoną o czynną napaść na dwóch funkcjonariuszy, przy moim wzroście. Ja tylko się broniłam, nie wiedziałam wtedy, że są to policjanci. Ja tylko się broniłam przed napadającym mnie mężczyzną - twierdziła.
W dalszej części rozprawy zeznawali pokrzywdzeni policjanci. Tłumaczyli, że zgodnie z poleceniem swoich przełożonych, tego dnia nie mieli na sobie kamizelek z napisem „Policja”, aby nie wywoływać niepotrzebnej agresji. Ich zdaniem protestujący musieli sobie zdawać sprawę, że mają do czynienia z funkcjonariuszami na służbie, gdyż zostali o tym poinformowani przez dowodzącego akcją.
Po zakończeniu przesłuchania policjantów, przyszedł czas na zeznania świadków zdarzeń z 19 grudnia 2016 r. Będą one kontynuowane na kolejnej rozprawie. Ogółem w sprawie powołano ich około trzydziestu.