Ryby zaczęły padać na żwirowniach w Wojanowie, w Staniszowie oraz w Kozłowie w okolicach Bolesławca. – Śniętych ryb w ostatnim tygodniu widziałem co najmniej kilkanaście, sam wyrzuciłem na brzeg trzy sztuki, każda z nich miała na ciele takie same rany – mówi Marian Brzeźniak, wędkarz z Miłkowa.
Zdaniem wędkarzy do tego czasu ryby nigdy nie chorowały, a jeśli nawet, to nie na taką skalę. Tym razem problem jest poważny. Każdego dnia woda wyrzuca na brzeg kilkadziesiąt ryb, które na ciele mają widoczne pęcherze podobne do wrzodów. Skąd więc wzięła się choroba, która atakuje i zabija ryby?
Jak mówią Tomasz Kozar i Jarosław Krępa z Wędkarskiego Koła Grodzkiego w Jeleniej Górze, już potwierdzono informację, że około miesiąca temu akweny, gdzie chorują ryby, Polski Związek Wędkarski zarybił rybami z hodowli w Międzyrzeczu, gdzie jest większościowym udziałowcem, posiadającym 51 procent udziałów.
Członkowie tego koła, jak i inni wędkarze podejrzewają, że ryby przed wpuszczeniem do stawów nie zostały odpowiednio zbadane. – Z objawów, jakie obserwujemy, wynika, że jest to posocznica czyli choroba śmiertelna dla ryb, która potrafi zabić całą populację ryb w danym zbiorniku. Jeśli choroba pojawiła się w kilku zbiornikach, zdechła ryba powinna być zebrana, przekazana do sanepidu, przebadana i zutylizowana. Mamy natomiast sygnały od wędkarzy, którzy byli świadkami całego zdarzenia, że zdechłe ryby zostały zebrane, wykopano dół i zakopano je w okolicy zbiorników. Podobno przy tzw. Balatonie w Staniszowie do tych ryb już dobierają się lisy – mówią nam wędkarze.
Józef Goszczycki, dyrektor Okręg Polskiego Związku Wędkarskiego w Jeleniej Górze potwierdza fakt, że ryby chorują. Mówi, że jest tym głęboko zaniepokojony i zapewnia, że jeszcze dzisiaj ryby i woda z Balatonu w Staniszowie zostaną przebadane przez powiatowego weterynarza.
Nie można powiedzieć, że ryby padają masowo, ale potwierdzam, że rzeczywiście mieliśmy kilkanaście przypadków padniętej ryby – mówi Józef Goszczycki. – Podejrzewamy, że część z około sześć ton ryb, które zostały wpuszczone wiosną, były po zimie słabe, dodatkowo poocierały się przy transporcie i teraz przy zmianie wody po prostu padły. O tym jednak, czy zasnęły one w skutek wyczerpania czy choroby będziemy mogli powiedzieć we wtorek, kiedy będą wyniki badań. Badania zostaną przeprowadzone przede wszystkim pod kątem szkodliwości tej choroby dla człowieka.
Dyrektor okręgu przed pojawieniem się wyników zaleca daleką ostrożność w szukaniu winnych tego zdarzenia i kierowania oskarżeń na hodowlę w Międzyrzeczu. Mówi, że ryby wpuszczane do wód w tym roku pochodziły również z prywatnych hodowli oraz z Wrocławia, dlatego nie wiadomo jeszcze, skąd wzięła się choroba, jeśli to ona w ogóle jest przyczyną zdychania ryb.
– Każda kupowana przez nas ryba posiada atest podpisany przez weterynarza, inaczej takiej ryby nie wolno nam wpuścić do wody – zapewnia Józef Goszczycki.
Co do zakopywania ryb, którego świadkami byli sami wędkarze, dyrektor mówi, że nie może tego ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. W przypadku Balatonu w Staniszowie odławianiem zdechłych sztuk zajmowało się bowiem Koło Jelenia Góra Miasto.