Wczorajszy atak ptaka trwał od południa. Kiedy któryś z lokatorów próbował wyjść na zewnątrz budynku, sroka z impetem zlatywała z drzewa i zaczynała atakować. Niezadowolenie „terrorystki” boleśnie odczuły również psy i koty, które ta systematycznie przeganiała z podwórza.
Zwierzaki przez kilka godzin siedziały skulone w budach, albo w budynku, a ludzie tylko wypatrywali z okien, kiedy oszalały ptak odleci – mówią świadkowie.
Na próżno. Sroka nie dawała bowiem za wygraną.
Przez kilka godzin patrolowała wcześniej obrany teren. Na miejsce wezwano straż miejską, a ta do pomocy zwerbowała pracownika schroniska dla małych zwierząt, który miał odłowić ptaka.
Zadanie okazało się jednak ekstremalnie trudne. Na szalejącej sroce wrażenia nie zrobili bowiem ani strażnicy, ani też przygotowana z prześcieradła zasadzka. Ptak najpierw zaatakował pracownika schroniska, a na „odlotne” spuścił łomot gołębiowi, który przez przypadek napatoczył się na jego drodze. Od tego czasu ślad po sroce zaginął. To nie pierwszy występek ptaka w tym roku.
Kilka dni wcześniej straż miejska odebrała bowiem zgłoszenie o podobnym zdarzeniu w Parku Norweskim, gdzie ofiarą „awanturnicy” padły dzieci. Sroki znane są z takich agresywnych zachowań. W ten sposób bronią swojego terytorium przed „nieproszonymi” gośćmi.