W przeciwieństwie do większych miast, w stolicy Karkonoszy nie było manifestacji, ani strajków, choć – po burzliwym roku 1981 można się było tego spodziewać. Przypomnijmy, choćby, strajki okupacyjne urządzane w cieplickiej Gencjanie, które gromadziły przedstawicieli większości zakładów pracy w mieście i okolicy.
Grudzień był bardzo zimny i śnieżny. W mieście zaroiło się od wojskowych patroli z karabinami i milicjantów ubranych w polowe wojskowe moro z naszywką „Milicja” na ramieniu.
Mieszkańcy byli w szoku. Bez specjalnych zezwoleń nie można było poruszać się samochodami, ani opuszczać miasta. Byłoby to zresztą i tak trudne, bo benzynę reglamentowano. Do tego godzina milicyjna i cała wojenna otoczka.
Szczególnie panicznie reagowali ludzie starsi, którzy świadomie przeżyli wojny światowe. Pytali się o alarmy bombowe i schrony. Dla ludzi młodych, zwłaszcza uczniów, stan wojenny oznaczał przyspieszone ferie zimowe. Zajęcia w szkołach i na uczelniach odwołano od poniedziałku, 14 grudnia.
W sklepach, zwłaszcza mięsnych, ale nie tylko, nie było nic. Rzucali ochłapy, rarytasem była pasztetowa, czy zwyczajna. Oczywiście wszystko na kartki: od mięsa i wędlin, poprzez cukier, alkohol (butelka wódki miesięcznie tylko dla dorosłego), papierosy, papier toaletowy, obuwie, artykuły kosmetyczne.
W ciekawy sposób sprzedawano papierosy: nie w paczkach, ale w papierowych torebkach, na wagę. Były to tak zwane odrzuty z produkcji, najczęściej cuchnących na kilometr popularnych. Wówczas rynek tytoniowy PRL podratowała bratnia Albania papierosami o wdzięcznej nazwie DS. Modne stało się także palenie skrętów. Sprzedawano nawet specjalne maszynki do ich formowania.
Ludzie jednak poczucia humoru nie tracili. W jednym z popularnych dowcipów pytano: – Kiedy w Polsce będzie dno kryzysu? Kiedy zabraknie papieru na kartki żywnościowe – padała odpowiedzieć. Papieru jednak nie brakowało, choć po 13 grudnia poczyniono spore oszczędności na druku gazet. W kioskach ukazała się tylko Trybuna Ludu i Monitor Dolnośląski zamiast lokalnych dzienników.
„Monitor” nie tracił jednak służbowego optymizmu, zwłaszcza jeśli chodzi o zaopatrzenie rynku w żywność: – Na wysokim poziomie, jak na tę porę roku, utrzymują się dostawy mleka. Mimo mrozów, śniegów i wielu nieprzejezdnych dróg, dostawcy wstają codziennie rano, karmią swoje stada, doją i wiozą mleko do zlewni, odmrażają konwie. Rolnicy na pewno nie pozwolą, aby ludzie miast przymierali głodem – opisywał Monitor Dolnośląski nabiałowe realia stanu wojennego.
Żołnierze i milicjanci niewiele mieli do roboty w stolicy Karkonoszy. Jak już wspomniano, manifestacji nie było, pozostało więc patrolowanie ulic i pilnowanie przestrzegania godziny milicyjnej, którą w pierwszych tygodniach stanu wojennego zniesiono tylko na dwie noce: wigilijną i sylwestrową. Poza tym wojacy grzali się przy buchających żarem koksownikach, co przy trzaskającym mrozie nie było bez znaczenia.
W nieco inny sposób „rozgrzewali się” funkcjonariusze ZOMO, którzy stacjonowali w Domu Turysty. O ilości wypitej tam wódki krążą legendy, a sami zomowcy, często powołani do służby z nizin społecznych, z braku możliwości wyładowania swojej energii na ludziach, kompletnie zdemolowali część wnętrz popularnej noclegowni.
Nie obyło się bez internowania ówczesnych regionalnych działaczy „Solidarności”. Najdłużej – bo ponad rok – w miejscu odosobnienia przebywał szef Zarządu Regionu Jeleniogórskiego NSZZ „S” Andrzej Piesiak. Zamknięto także pierwszego przewodniczącego związku Romana Niegosza oraz Ryszarda Matusiaka.
Niestety, nie zachowało się zbyt dużo zdjęć z tamtej zimy: być może w Archiwum Państwowym, Muzeum Karkonoskim? Wynika to z pewnością z faktu, że amatorskie fotografowanie było wówczas niemile widziane przez władze, zwłaszcza kiedy elementem kadru był „element” wojskowy lub milicyjny, zmilitaryzowane zakłady pracy (wówczas poczta i obiekty Polskich Kolei Państwowych). Przyczyna jest jeszcze jedna, bardzo prozaiczna: w sklepach brakowało materiałów fotograficznych.
W załączeniu przedstawiamy zdjęcia z epoki sprzed stanu wojennego i po stanie wojennym, udostępnione dzięki uprzejmości Kazimierza Piotrowskiego. Na pierwszej fotografii: działacze jeleniogórskiej Solidarności, na drugiej – zdjęcie z 1989 roku, senatorowie Ziemi Jeleniogórskiej Komitetu Obywatelskiego Andrzej Piesiak i prof. Jerzy Regulski oraz poseł Roman Niegosz.
Trzecie zdjęcie pochodzi z 1980 roku z Lubania, z uroczystości poświęcenia sztandaru „S” nieistniejących już dziś Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Sztandar trzyma ówczesny przewodniczący ZRJ „S” A. Piesiak.