Już po raz ósmy jeleniogórscy kolekcjonerzy i nie tylko, spotkali się w ogrodzie Muzeum Karkonoskiego na tradycyjnej giełdzie kolekcjonerów.
Imprezę, jako jednych z większych kolekcjonerskich wydarzeń w Polsce, zauważył ostatnio tygodnik Newsweek.
Tymczasem, mimo takiego nagłośnienia i sprzyjającej pogody zjawiło się mniej zainteresowanych niż w ubiegłym roku. Nie zabrakło, oczywiście, ciekawych eksponatów, ale barierą najczęściej okazywała się cena. Zdaniem wielu – wygórowana.
Przeważały kolekcje drobnych zabytkowych przedmiotów takich jak monety, medale, karty pocztowe, mapy oraz historyczne już dziś, dawne przedmioty codziennego użytku.
– Szkoda, że na takiej imprezie ceny są z sufitu, podobnie jak na jarmarku staroci we wrześniu. Pewnie niektórzy wystawcy liczą na wypchane portfele Niemców – mówi pan Jerzy, który odwiedził giełdę. – Kilka euro za zwykłą figurkę z la 30-tych! Na aukcjach w internecie jest taniej – dodał.
Niemców i Czechów można było zauważyć, ale niezbyt często – podobnie jak jeleniogórzanie i przybysze spoza miasta – sięgali do kieszeni. Goście, jeśli coś kupili, to drobne kolekcjonerskie gadżety. Poważnych transakcji nie zauważyliśmy.
Widzieliśmy gospodarza imprezy Stanisława Firszta, dyrektora Muzeum Karkonoskiego, który na stoiskach poszukiwał dawnych „skarbów”.
Pozostaje mieć nadzieję, że na kolejnych giełdach, frekwencja będzie wyższa, a ceny – bardziej przystępne.