Już po raz trzeci Polskie Koleje Państwowe organizują profilaktyczną akcję bezpieczeństwa uczestników ruchu na przejazdach kolejowych. Jak pokazują statystyki 97 procent wypadków mogłoby się w ogóle nie zdarzyć.
Przyczyną większości zdarzeń jest nieostrożność i brawura kierowców.
Akcja prowadzona jest za pomocą ulotek, banerów i rozpowszechniania w medaich. Jej celem jest zmniejszenie liczby wypadków na przejazdach kolejowych, gdzie dochodzi do najbardziej szokujących i drastycznych zdarzeń.
– Kiedy dochodzi do zderzenia samochodu z pociągiem kierowca auta oraz pasażerowie nie mają tu żadnych szans – tłumaczy Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych.
Aby zahamować, pojazd o wadze od 0,7 do 1,5 tony przy prędkości 50 km/h potrzebuje około trzydziestu metrów. W przypadku pociągu to niemal kilometr. Jeśli kierowca nie zatrzyma się przed przejazdem kolejowym, z pewnością nie zrobi tego maszynista.
– Każdy kierowca samochodu powinien przejazd kolejowy traktować jak skrzyżowanie, na którym on sam wyjeżdża z drogi podporządkowanej na główną – mówi Mirosław Siemieniec.
Sprawę lekceważą prowadzący zwłaszcza tam, gdzie pociągów ubywa. Na przykład w Jeleniegórskiem. Bardzo często nie reagują na znak „stop” przed niestrzeżonym przejazdem sądząc, że pociąg i tak tamtędy nie przejedzie. – Ryzykują. Można się przeliczyć, bo przecież nawet na mniej używanych szlakach kursują pociągi towarowe i specjalne – tłumaczą kolejarze.
W całej akcji warto też wspomnieć o dróżnikach, którzy odpowiedzialni są za bezpieczeństwo na rogatkach. Na Dolnym Śląsku zdarzyło się ostatnio przyłapać kilku, jak pilnowali porządku na przejazdach „wzmocnieni” alkoholem.
W Jeleniej Górze kilka lat temu nieuwaga dróżnika, który zasnął na stanowisku pracy, była przyczyną śmierci dwóch osób. Jechały w polonezie, który został staranowany przez pociąg za dworcem zachodnim. Szlabany były otwarte.