Na czwartkowej debacie podsumowującej pracę prezydenta Marka Obrębalskiego oraz jego ludzi pojawiła się spora grupa pracowników magistratu. Jerzy Łużniak i Zbigniew Szereniuk wspierali swojego szefa w odpowiedziach na zadawane przez mieszkańców pytania.
Nad porządkiem obrad czuwał Zbigniew Przybyła. W pierwszych rzędach zasiedli pracownicy urzędu, między innymi, skarbnik Janina Nadolska, sekretarz miasta Agata Żmijewska, wicedyrektor zarządu dróg Jerzy Bigus, szefowa ZGL „Południe” Krystyna Jankowiak-Witek, prezes Wodnika Wojciech Jastrzębski.
Poruszono kwestię sobieszowskiego basenu, pytano o bezpieczeństwo w dzielnicy, o zakończenie remontu dróg, kierunku rozwoju też części Jeleniej Góry oraz sprawy dotyczące bezpieczeństwa osób niepełnosprawnych.
Prezydent Marek Obrębalski miał na omówienie tych zagadnień dwadzieścia pięć minut. Pozostały czas przeznaczono na pytanie, które mogli zadawać mieszkańcy, wpisywani w kolejności na specjalną listę.
Na zadanie pytania, każdy miał pół minuty. Jako pierwsze z pytań pojawiła się kwestia czystości. – Czujemy się tu jak w śmietnisku – mówił podczas debaty Janusz Karp. – W rzekach jest pełno starych lodówek, na terenie całej miejscowości mnożyć można dzikie wysypiska. Kiedy w końcu cos z tym zostanie zrobione? – pytał.
Inne problemy dotyczyły między innymi omawianego wcześniej basenu, które miasto zamiast sprzedaży zdecydowało się na kolejna dzierżawę, co prezydent Łużniak tłumaczył brakiem wiarygodnych kupujących. Mówiono o oznakowaniu ulic, zakończeniu ich remontu oraz roli Sobieszowa w 900-leciu Jeleniej Góry.
Sobieszowanianie podkreślili także konieczność utworzenia w swojej dzielnicy komisariatu policji, co według władz w najbliższym czasie jest niemożliwe.
Innego zdania są natomiast mieszkańcy. – Chcielibyśmy, żeby w naszej miejscowości było bezpieczniej – powiedział nam Wioletta Muszyńka. Przyjezdna policja i straż miejska nie wystarczają. Osoby nadużywające alkoholu awanturują się pod sklepami już od samego ran nie wspomnę już nawet o tym, że załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne pod okolicznymi murkami – mówiła mieszkanka.
Na debacie ze strony władz nie padło jednak zbyt wielu konkretów. Pojawiło się kilka obietnic, odpowiedzi na część pytań były odmowne, a mieszkańcy wyszli ze spotkania, jak sądzą, z taką samą wiedza dotyczącą załatwienia ich spraw, z jaka na salę weszli.