Gośćmi spotkania byli: Ewa Molenda Pilecka, specjalista komunikacji społecznej, oraz Jacek Głomb, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru im. H. Modrzejewskiej w Legnicy. Szef legnickiej sceny stawianej przez wielu krytyków za przykład udanego działania zinstytucjonalizowanego teatru państwowego, opowiadał o swojej wizji funkcjonowania takiej placówki. Podkreślił, że teatr musi pozostawić sobie margines kontrowersyjności i nie może się podobać wszystkim.
– Musi być przede wszystkim blisko ludzi i opowiadać o ich problemach. Często w lokalnym świetle – mówił dyrektor Głomb. Przytoczył też przykłady takich realizacji, które powstały z inspiracji mieszkańców. Opowiedział też o tym, że ludzie często bardzo osobiście odbierają niektóre przedstawienia widząc w ich postaciach członków własnych rodzin. – To bardzo budujące – powiedział Jacek Głomb.
Zebrani usłyszeli, że Jacek Głomb przybył do Legnicy, kiedy miejscowy teatr nie miał w ogóle publiczności i grał bajki dla dzieci o godz. 7. 30 rano. – Byłem na takiej bajce i było to dla mnie przeżycie traumatyczne. Zresztą dla tych dzieci też – powiedział. Zarysował także swoje początki oraz realizację wizji teatru, której urzeczywistnienie sprawiło, że legnicka scena jest uważana za jedną z najlepszych w Polsce.
Szef TM dodał także, że poszukuje różnych przestrzeni dla swoich realizacji. – Ale nie są to jedynie tańce w ruinach, ale próba rewitalizacji tych ruin poprzez sztukę – dodał. Zaznaczył także, że teatr powinien być sprzymierzeńcem człowieka w trudnych dla niego czasach. – Dlatego kładę nacisk, aby sztuki miały szczęśliwe zakończenie, choć oczywiście nie ingeruję w pracę reżyserów – powiedział. Podkreślił także, iż stara się robić teatr zarówno „dla profesora jak i dla pijaka”. Wynika to poniekąd ze specyfiki mieszkańców Legnicy, wśród których jest wiele osób wykluczonych.
Jacek Głomb w krótkim wątku odniósł się także do niedawnej sytuacji teatru w Jeleniej Górze. Podkreślił, że były dyrektor artystyczny W. Klemm nie miał szans na realizację swojej wizji, ponieważ chciał ją narzucić widzom nie rozmawiając z nimi. – W takim przypadku publiczność ustawia się na „nie” niezależnie od jakości realizacji, a te bywały różne” – zaznaczył dyrektor Teartu im. Modrzejewskiej.
W trakcie debaty zwrócono uwagę za nieco wytarte znaczenie słowa „prowincjonalny”, które kiedyś miało odcień pejoratywny (prowincjonalny, czyli gorszy od tego, co w centrum), ale dziś nabiera wiele pozytywnych składników. – Bardziej na miejscu jest przymiotnik „lokalny” – zauważyła Ewa Molenda Pilecka.