– Taka fajna kolejka, a ona nie chce się bawić – wykrzyknął mój młody znajomy i popatrzył na dziecko z wyrzutem. Dziewczynka rozpłakała się.
Kiedy już ją uspokoiliśmy, przeszliśmy do drugiego pokoju, a tam mój znajomy, z nieskrywaną goryczą opowiedział, jak to sprawił dziecku pod choinkę rzeczoną kolejkę, a córka zamiast wpaść w zachwyt rzuciła tylko okiem na prezent i zajęła się lalką za kilka złotych, dorzuconą do głównego prezentu.
Zapytałem znajomego, dlaczego kupił był trzyletniej dziewczynce akurat kolejkę. Odpowiedział opowieścią o tym, jak w dzieciństwie pałał wielkim pragnieniem posiadania elektrycznej kolejki. Pragnienia tego nigdy nie zaspokoił, rodzice nie kupili mu nawet wagonika, czy to z ubóstwa, czy to z braku zrozumienia dziecięcej siły pożądania. Nie chcąc, by jego dziecko tak cierpiało, wyjaśniał, sprawił dziewczynce kolejkę.
Kiedy przez kilka kolejnych dni dziewczynka kolejkę ignorowała, postanowił pokazać jej uroki prezentu. Zawołał dziecko, zmontował tory, uruchomił pociąg i czekał na zachwyt. Dobrze wychowana dziewczynka popatrzyła i chciała sobie pójść, wtedy kazał jej usiąść i bawić się, a sam przycupnął obok piłując, żeby się bawiła. W takiej właśnie sytuacji ich zastałem.
Kiedy wychodziłem, kolejka wciąż jeździła w kółko, a dziewczynka piastowała misia odwrócona od niej plecami.
Pewien mój krewniak – niech imię jego skryje tajemnica – od lat nieodmiennie obdarowuje mnie w Boże Narodzenie fabrycznie zapakowanym zestawem męskich kosmetyków, zawierającym flakon płynu po goleniu. Wie, że się nie golę – bo widać to po mnie gołym okiem – ale uszczęśliwia mnie corocznie właśnie takim prezentem.
Człowiek ze mnie dorosły, więc nie dąsam się jak trzyletnia córka znajomego, odpakowuję, wącham płyn, chwaląc wonie wydobywające się z flakonu i odstawiam. Ale czuję zawsze dziwną ochotę wylania zawartości na głowę ofiarodawcy. I nie pociesza mnie nawet to, że zgromadziłem kilka litrów kosmetyku, bo żadnego zastosowania znaleźć dlań nie potrafię, choć się staram. Nawet jako podpałka do węgla drzewnego na grillu mikstura się nie sprawdza. Wprawdzie polany nią i podpalony węgiel świetnie się rozżarza, ale zostaje w nim silna woń rodem z razury i przechodzi na to, co się akurat piecze.
Sztuka dobierania prezentów nie jest, jak się okazuje, łatwa. Sukces kryje się w kompromisie między nadmiernym zaangażowaniem, które sprawia, że prezentodawca starannie wybiera to, co jemu, a nie obdarowanemu sprawiłoby przyjemność a kupieniem pośpiechu czegokolwiek, byle odwalić obowiązek. Znajomy od kolejki popadł był w pierwszą skrajność, kuzyn systematycznie uszczęśliwiający mnie płynem po goleniu regularnie wpada w drugą. Efekt uzyskują podobny.
Nawet wybór świątecznych pocztówek nie jest sprawą prostą. Zwykle nabywcy gorączkowo przerzucają kolorowe kartoniki, dobierając je tak, żeby wszystkie były ładne, ale każda inna. A przecież roztropnie byłoby wybrać jedną kartkę, najpiękniejszą, i kupić dziesięć czy dwadzieścia takich samych, bo i tak zostaną wysłane do różnych ludzi.
Kiedy jednak komuś wyznaję, że od lat tak robię, zwykle widzę zgorszenie w oczach rozmówcy. Z czego wniosek, że i nadmierna roztropność jest w tej dziedzinie szkodliwa.
A jak sobie radzą z kupnem gwiazdkowych prezentów internauci? Czekamy na wasze opinie.