Dziurawe rekordy biją nawierzchnie dróg w Sobieszowie, ale i w centrum Jeleniej Góry nie jest ciekawie. Najgorzej jest na osiedlowych traktach. Dziur nie widać, bo przysłaniają je kałuże. Prowadzący pojazdy, którzy trakt znają, jeżdżą slalomem.
Na tych, którzy daną ulicą jadą po raz pierwszy, czyhają pułapki niczym „wilcze doły”. Nawet przy małej prędkości i uwadze ryzyko urwania zawieszenia i uszkodzenia koła jest bardzo duże.
– Najwięcej, bo aż sześć przypadków tego typu odnotowaliśmy na ulicy Sobieszowskiej – powiedziała nam kom. Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze. – Codziennie mamy kilka zgłoszeń z innych traktów – dodała.
Miejski Zarząd Dróg i Mostów na razie nie będzie dziur łatał, bo nie sprzyja temu pogoda. – Taka praca poszłaby na marne. Jest za mokro, w nocy chwyta mróz. Asfalt nie związałby się z powierzchnią – tłumaczą drogowcy.
Nie wiadomo, kiedy zacznie się zaklejanie dziur. Na pewno nie szybko, bo synoptycy zapowiadają kolejną odwilż.
Ale kierowcy, którzy muszą zapłacić za naprawę uszkodzenia samochodu nie z ich winy, mogą od zarządcy drogi domagać się odszkodowania.
Przede wszystkim na miejsce zdarzenia trzeba wezwać policję, która sporządzi protokół. Należy też ustalić, kto jest właścicielem drogi. W zakładzie, gdzie naprawiamy samochód, bierzemy rachunek za usługę. Ten, wraz z policyjnym protokołem oraz wezwaniem do zapłaty, kierujemy do zarządcy, lub właściciela drogi, na której – na przykład – uszkodziliśmy resory auta.