Ptak bytujący na jednym z pobliskich zbiorników wodnych został najprawdopodobniej w locie postrzelony z wiatrówki i zaległ w ogródku zewnętrznym jednego ze sklepów wielkopowierzchniowych. Jego kierownik, pragnący zachować anonimowość, szukając pomocy dla rannego ptaka zadzwonił do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Stamtąd został odesłany do Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta. Jak mówi - urzędniczka z którą rozmawiał powiedziała, że owszem może przyjąć zgłoszenie zdarzenia i skierować pod wskazany adres lekarza weterynarii, jednak koszty pomocy poniesie zgłaszający. Również w Straży Miejskiej został odesłany z kwitkiem. Pomocy znajdującemu się w ciężkim stanie zwierzęciu udzielił dopiero Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Do marketu przyjechała wolontariuszka, która podała ptakowi karmę z środkiem przeciwbólowym. W sobotę łabędź został zabrany do kliniki weterynaryjnej. Obecnie jest już po operacji.
Jeśli chodzi o pomoc dla rannych zwierząt domowych, to w mieście sytuacja się poprawiła - komentuje Konrad Kuźmiński z DIOZ. - Jednak w sytuacji, gdy chodzi o zwierzę dzikie, urzędnicy miejscy wciąż wykazują się dużą znieczulicą. Jelenia Góra nadal nie ma systemu ratowania zwierząt. Nie ma też podpisanej umowy z ośrodkiem leczenia dzikich zwierząt, co uważam za skandaliczne.
Jak informuje Artur Chmielewski ze Straży Miejskiej - gdy ranne zwierzę domowe zostanie znalezione na terenie miejskim, to zajmuje się nim Schronisko dla Małych Zwierząt. Gdy chodzi o zwierzę dzikie - pomocy udziela mu lekarz weterynarii, z którym ma podpisaną umowę Urząd Miasta. W sytuacji jednak gdy ranne zwierzę znajduje na terenie nie należącym do miasta, to jego właściciel musi sam szukać pomocy i za nią zapłacić.