Nie dodają uroku miastu wystawione kontenery na odpadki, które mieszkańcy i turyści oglądają niemal u bram najważniejszych zabytków w stolicy Karkonoszy. Problem będzie narastał, bo zmieniło się prawo dotyczące regulacji związanych ze sprzedażą budynków w centrach miast.
Jeden z jego artykułów określa miejsce, gdzie mogę stanąć kubły, czyli tylko w granicach działek. Kłóci się to z praktyką, bo większość kamienic na starym mieście sprzedano według starych zasad, czyli tylko po obrysie budynku.
– Po prostu nie zmieszczę dużego kontenera na posesji. Nie ma miejsca. Muszę go postawić na terenie, który do mnie nie należy – rozkłada ręce jeden z przedsiębiorców, który kilka lat temu nabył kamieniczkę przy ulicy Konopnickiej. Tam problem jest mniej widoczny, bo pojemniki na brudy znajdują się od strony podwórka.
Ale już tam, gdzie podwórek nie ma, będzie znacznie gorzej. Na przykład w okolicy wyremontowanej kamieniczki z zachowaną basztą przy ulicy Jasnej. – To nie jest miejsce na śmietnik. Kubły to kubły. Wiadomo, że nie lśnią czystością i nie są piękne. Powinny być schowane w bardziej ustronnym miejscu, a nie eksponowane bardziej niż zabytek – twierdzi Grażyna Małek, która Jasną codziennie idzie do pracy i wraca do domu.
Mieszkańcy oraz zarządcy kamienic, na których często psioczy się, że nie dbają o czystość, w tym przypadku nie mają innego wyjścia. Jeleniogórzanie są w dodatku przekonani, że śmieci to nie ich problem. W dodatku w zabytkowym centrum kubły stoją „na widoku”, bo tak pasuje pracownikom Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. – Musimy przecież jakoś po te śmieci wjechać, aby kubły opróżnić – mówią.
– Dojdzie do tego, że przed samym magistratem pojawią się brzydkie kontenery, z których wylewać się będą brudy – przewiduje Michał Korczakowski, któremu nie podoba się taka „odpadkowa” polityka w śródmieściu Jeleniej Góry.
Zdaniem zapytanych przez nas przechodniów przy ulicach Konopnickiej i 1 Maja za mało jest małych koszy, gdzie można by wyrzucać drobniejsze odpadki. Dlatego, na przykład po weekendzie, miejski trakt pieszy tonie w brudach zarówno od strony ulicy, jak i chodników.
Sposobu na rozwiązanie tego problemu dotychczas nie znaleziono. – Jak nas widzą, tak nas piszą. I jak tu się dziwić, że turyści zabierają ze sobą wspomnienie o brudnej i zaśmieconej Jeleniej Górze?
Bałaganiarze na obrzeżach
Kłopot z brudami dotyczy także miejskich peryferii. Ostatnio próbowano go rozwiązać przy ogródkach działkowych „Chemik” przy ulicy Mickiewicza i Głowackiego. Tam straszyło dzikie wysypisko śmieci. Brudy posprzątano. Trafiły do podstawionego przez MPGK kontenera. Pojemnik nie przetrwał jednak zbyt długo. W niedzielę „nieznani sprawcy” śmieci podpalili. – Potężny słup ognia i smród palonej gumy. Koszmar! – skarżyli się pobliscy mieszkańcy. Interweniowała straż pożarna.
Działkowcy i lokatorzy domów w pobliżu są przekonani, że „nieznani sprawcy” to nastoletnie wyrostki z tzw. Pekinu, osiedla, na które lepiej niepotrzebnie nie wchodzić. To wylęgarnia dla marginesu społecznego i światka lokalnych złodziei i bandytów.
Kontener oczywiście doszczętnie spłonął. Aby areną takich postępowań nie było śródmieście stolicy Karkonoszy.