Szefem klubu jeleniogórskiej Platformy Obywatelskiej Tomasz Kałużny był od kwietnia minionego roku, czyli po rezygnacji z tej funkcji Leszka Wrotniewskiego wybranego na przewodniczącego Rady Miejskiej Jeleniej Góry. Młody przewodniczący klubu już w grudniu minionego roku zapowiadał, że zrezygnuje z tej funkcji i wystąpi z klubu PO, jeśli radny Krzysztof Kroczak nie zacznie się stosować do decyzji klubu.
- Chodziło o łamanie dyscypliny klubowej (m.in. w sprawie budżetu i uchwały śmieciowej), ale przede wszystkim o występowanie Krzysztofa Kroczaka przeciwko członkom Platformy Obywatelskiej – mówi radny Tomasz Kałużny. – Kiedyś byliśmy demokratycznym klubem, który podejmował trudne decyzje większością głosów i pozostali ją respektowali. Oprócz Krzysztofa Kroczaka, którego ja nazywam harcownikiem Huberta Papaja. Największe problemy z nim zaczęły się bowiem właśnie po tym, jak H. Papaj stracił stanowisko wiceprezydenta. Wówczas nastąpił podział w klubie klubu i radni musieli zacząć się opowiadać po jakieś stronie. Zwracałem się z prośbą do Huberta Papaja o pomoc w zdyscyplinowaniu K. Kroczaka i zapanowaniem nad dzielącym się Klubem. Dopiero po moich naciskach został on pouczony, ale od tego czasu nic się nie zmieniło. Dlatego nosiłem się z zamiarem zrezygnowania z funkcji przewodniczącego, informowałem o tym Huberta Papaja sms-owo dwukrotnie. Przed sesją poinformowałem H. Papaja o tym, że złożę pisemną rezygnację. W przerwie sesji
H. Papaj zadzwonił jednak do klubu i przez zestaw głośnomówiący wydał dyspozycję, by wybrać nowego przewodniczącego, rekomendując na to stanowisko Piotra Miedzińskiego – dodaje Tomasz Kałużny.
Tomasz Kałużny dodaje, że ostatecznie wyleczył się z polityki, która w obecnie w Jeleniej Górze jest już bezpardonową walką przeciwko Marcinowi Zawile.
- Boli mnie to, że politycy przekładają własny interes, nad dobro społeczeństwa, któremu mają służyć – dodaje T. Kałużny.