Decyzją sądu, który odrzucił dzisiaj wcześniejszy wyrok pół roku więzienia na dwa lata w zawieszeniu, sprawa strażnika więziennego zostanie ponownie rozpoznana. W uzasadnieniu sąd wskazał dwa różne stanowiska dwóch zespołów biegłych. Teraz powołany zostanie trzeci zespół, który wypowie się w sprawie poczytalności strażnika w chwili oddania kilku strzałów z wieżyczki aresztu.
Sąd uchylił wydany w listopadzie wyroku powołując się na dwie sprzeczne ze sobą opinie biegłych z Bolesławca i Jeleniej Góry. - Zasadniczą kwestią w sprawie była sprawa poczytalności oskarżonego w chwili oddania strzałów i ta kwestia przesądziła o takim postanowieniu sądu odwoławczego – powiedział w uzasadnieniu sędzia prowadzący sprawę.
W tej kwestii wydane zostały dwie opinie przez dwa zespoły biegłych. Jeden zespół biegłych z Bolesławca wydawał opinię w fazie postępowania przygotowawczego, czyli w śledztwie, drugi w fazie postępowania przed sądem pierwszej instancji. Nie wdając się w szczegóły tych opinii stwierdzić należy, że są one ze sobą sprzeczne.
Dlatego sąd polecił powołanie trzeciego zespołu biegłych, którzy ostatecznie wyjaśnią rozbieżności.
Po wyroku oskarżony, jego żona oraz obrońca nie kryli zadowolenia. – Z jednej strony cieszymy się z decyzji sadu, z drugiej strony jest to w dalszym ciągu duże obciążenie i dla nas i naszych dzieci oraz naszych rodziców, i tym się martwimy – powiedziała Marzena W.,
Obecnie prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie mobbingu w jeleniogórskim areszcie, które według Krzysztofa W. doprowadziły do jego załamania nerwowego. Sfrustrowany W. zamknął się w wieżyczce aresztu i oddał serię strzałów ze służbowego kałasznikowa. Zabarykadował się i nie chciał wyjść przez osiem godzin. W końcu ustąpił. Jesienią 2007 sąd skazał go za przekroczenie uprawnień służbowych na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu. Ze względu na stan zdrowia W. nie jest już strażnikiem więziennym.