To już drugi zapowiadany krok w proteście pracowników socjalnych z całego obszaru pomocy społecznej. Pierwszym była pikieta 12 października na skwerze Wolnego Słowa w Warszawie przed Ministerstwem Rodziny Pracy i Polityki Społecznej. Jak pisaliśmy, wówczas uczestniczyła w niej siedmioosobowa delegacja pracowników socjalnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jeleniej Górze. Do czarnego tygodnia mają się włączyć wszyscy jeleniogórscy pracownicy z tego środowiska, a więc: pracownicy socjalni, asystenci rodzin, koordynatorzy pieczy zastępczej, pracownicy domów pomocy społecznej, w tym również zatrudnione tam pielęgniarki, pracownicy dziennych domów pomocy społecznej czy pracownicy placówek opiekuńczo – wychowawczych.
- Czarny tydzień będzie miał póki co wymiar symboliczny i nie wpłynie w żaden sposób na jakość czy ilość wykonywanej przez nas pracy – wyjaśnia Małgorzata Wójcik-Zubacz. – Od 19 do 23 listopada br. każdy z pracowników będzie miał przypiętą czarną wstążkę na znak protestu. Mamy nadzieję, że tego sygnału minister Elżbieta Rafalska nie zbagatelizuje. W przeciwnym razie podjęte zostaną bardziej radykalne kroki – dodaje pracownica socjalna.
Postulatów jest kilka: zrównanie wynagrodzeń w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej z urzędami gmin dla wszystkich zatrudnionych, przejrzysta ścieżka awansu zawodowego czy dodatkowy urlop wypoczynkowy dla asystentów rodziny i koordynatorów pieczy zastępczej.
– Największy żal mamy o to, że będąc pracownikami urzędu (jesteśmy jednostką organizacyjną Urzędu Miasta) zarabiamy mniej, niż urzędnicy pracujący w magistracie – wyjaśniała Ewa Saran. - Mamy wielu znajomych zatrudnionych w Urzędzie Miasta w Jeleniej Górze, stąd wiemy, że ich zarobki, premie i nagrody są znacznie wyższe od tych, które my otrzymujemy. A nasza praca jest zupełnie inna, trudna i bardzo niebezpieczna. Wychodzimy w teren do osób chorych psychicznie czy na choroby zakaźne typu gruźlica, AIDS, HIV, sprawców przemocy domowej. Wielokrotnie narażamy swoje zdrowie i życie, dlatego domagamy się godziwych wynagrodzeń. Obecnie czujemy się jak pracownicy drugiego sortu – dodała pracownica socjalna.
Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej protestujący zarzucają sprowadzanie pomocy społecznej wyłącznie do realizacji rządowych programów: rodzina +500 czy dobry start +300 oraz brak zrozumienia dla wykonywanej pracy przez tą grupę zawodową. Ze strony pikietujących padły też oskarżenia zrzucania całej odpowiedzialności za wynagrodzenia pracowników pomocy społecznej na samorządy, którym często brakuje pieniędzy na ten cel.