Urządzenie do ratowania życia ma od kilku dni schronisko Orle w Górach Izerskich – donosi piątkowa Polska Gazeta Wrocławska. Urządzenie kosztowało 10 tysięcy złotych. To sprzęt, którego używa wojsko: specjalnie wzmocniony i wodoodporny.
– Przy użyciu defibrylatora szanse na uratowanie człowieka wzrastają nawet do 60 procent – tłumaczy gazecie Tomasz Trusewicz, ratownik Karkonoskiej Grupy GOPR.
PGWr dodaje, że w innych schroniskach są jedynie podręczne apteczki. Dzierżawcy liczą, że skutecznej pomocy udzielą goprowcy. Ci tymczasem, głównie w sezonie letnim, są często wzywani do przypadków zasłabnięć zwłaszcza starszych turystów, którzy przecenią swoje siły.
Pierwszy defibrylator w Karkonoszach pojawił się dwa lata temu w Stacji Socjalnej "Miłosierny Samarytanin" przy parafii Wang w Karpaczu – konkluduje dziennik.