Upalna pogoda obnaża słabość stolicy Karkonoszy: brak basenów. Pływalnie, na których z powodzeniem mogłyby przebywać tłumy, życie zamarło kilka lub kilkanaście lat temu. Tak jest w Sobieszowie, Cieplicach, czy też na Rakownicy. W lipcu nieczynny jest basen kryty przy Szkole Podstawowej nr 11, a na kąpiel w hotelu Mercure nie każdego stać.
Pływalnia przy ulicy Sudeckiej pęka w szwach. Nie wszystkim uśmiecha się kąpiel w ścisku. Ale i na dzikich kąpieliskach – tłumy. Oblegane są tzw. balaton w Staniszowie, żwirownia w Wojanowie czy też mniejsze stawy i glinianki, gdzie nietrudno o nieszczęście. Pluskających się zauważyliśmy również przy ujściu Wrzosówki do Kamiennej.
Ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przypominają, jak bardzo niebezpieczna jest kąpiel w niestrzeżonych i pełnych pułapek akwenach. W nurcie rzeki groźne mogą być nawet niewielkie zawirowania, zwłaszcza dla małych dzieci. Dno glinianek i żwirowni jest pełne uskoków i pułapek w postaci śmieci, czy też pozostałości po czasach, kiedy z ich dna wydobywano surowiec. Mało kto wie, że w akwenie w Wojanowie wciąż tkwią zatopione taśmociągi, które służyły do transportu żwiru.
W taką pogodę trudno zamknąć ludzi w czterech ścianach lub nakazać im wycieczkę tam, gdzie czuwają ratownicy. Samorządowcy nie zadbali o to, aby w mieście było wystarczająco dużo legalnych kąpielisk. Paradoksalnie, bo przecież źródła w Cieplicach od lat czekają na wykorzystanie. Zdaniem wielu decydentów inwestowanie w odkryte baseny nie opłaca się, bo sezon w Polsce trwa zaledwie kilka tygodni. A na kryty auqpark jeleniogórzanie czekają już ponad 10 lat.