Sprawę porusza Polska Gazeta Wrocławska, która zauważyła bardzo atrakcyjne oferty sprzedaży zaledwie kilkuletnich aut. Porządny pojazd z 2001 roku zgodnie z jedną z ofert miałby kosztować ponad dwa tysiące złotych.
Dziennikarz gazety zadzwonił na podany w ogłoszeniu numer wskazujący na to, że oferent mieszka w Niemczech, wyczekał się przy słuchawce i… stracił 20 złotych, które najpewniej zasiliły konto sprzedawcy, który tak sprytnie sobie wymyślił. Ilu jest takich dzwoniących? Na pewno setki, bo oferta jest tak kusząca, że nie sposób się jej nie oprzeć.
Oszuści są nieuchwytni, bo zamieszczają zupełnie darmowe ogłoszenia w portalach internetowych na krótko. Zanim ktoś zdąży się zorientować, że został nabity w butelkę, ogłoszenie znika.
Szczytem bezczelności oszustów jest jednak przekonanie naiwnego klienta, że samochód istnieje naprawdę. Zdarzają się i tacy, którzy wpłacają zaliczkę i jadą kilkaset kilometrów po obiecane auto. A na miejscu okazuje się, że pojazdu nigdy nie było i nie będzie.