PKP domaga się od marszałka województwa dolnośląskiego 78 milionów złotych na utrzymanie przewozów regionalnych na Dolnym Śląsku. Marszałek mówi, że ma tylko 40 milionów i tylko tyle może dać za realizowane przewozy.
Kolejarze, a właściwie urzędnicy kolejowi mówią za mało. Ten stan, w którym PKP nieruchawy kolos na glinianych nogach, szantażem i groźbami, zamiast poprawą jakości usług i obniżaniem kosztów, zdobywa pieniądze, trwa od lat. Brzmi to jak groteska, szczególnie, że o trasie z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby mówiono jeszcze kilka lat temu, jako przyszłej kolejce miejskiej, po której lekkie składy miały jeździć co pół godziny. PKP nie potrafi wykorzystać sensownie tej trasy, ale Czechom, którzy chcieli spróbować eksploatacji tej linii mówi: wara!
Inna paranoja to linia kolejowa z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Jedna z najbardziej malowniczych tras, atrakcyjna turystycznie, a jednocześnie ważny szlak komunikacyjny dla kilkunastu miejscowości stoi bezczynnie od pół roku. Powód? Zepsuł się autobus szynowy który jeździł po tej trasie. PKP nie zdołało naprawić pojazdu przez siedem miesięcy. Być może pojazd powróci z Słupska, gdzie jest naprawiany, pod koniec stycznia.
We Wleniu zbierano nawet podpisy pod petycją za niezamykaniem tej linii. Tak ważny jest ten kolejowy trakt dla jego mieszkańców. Ale przez pół roku większość dotychczasowych użytkowników znalazło sobie inne środki transportu, aby dojechać do pracy, szkoły czy po zakupy do Jeleniej Góry lub Lwówka Śląskiego. Szynobus wróci na kilka tygodni na trasę, pasażerów nie będzie i kolejarze powiedzą, nikt nie chce jeździć!
Czy wtedy zostaną zwolnieni z pracy niepotrzebni już kolejarze? Wątpię.