Mieszkańcy lokalu w budynku należącym do Karkonoskiego Parku Narodowego, by dojść do swojego podwórka muszą przechodzić półmetrowym przejściem między dwoma pniami drzew lub przez strome nasypy ziemi z dużymi głazami.
- Pracowałem kiedyś w Karkonoskim Parku Narodowym i został mi przydzielony lokal, w którym mieszkam już 20 lat wraz z synem i bezdomną koleżanką. Dojazd do budynku był przez państwowy ośrodek wypoczynkowy. Ośrodek został wykupiony przez prywatnego inwestora, który miał prawo ogrodzić swój teren, co też uczynił w 2008 r. Z boku jest wąska ścieżka, która i tak prowadzi na teren ośrodka, więc muszę pytać o zgodę, jeśli chcę przywieźć drewno, czy węgiel, a potem nosić kłody 40 metrów pod dom. Nie powinienem dźwigać ciężkich rzeczy, bo mam miażdżycę i nie w pełni sprawne nogi. Dogadaliśmy się z sąsiadem, by dojeżdżać od drugiej strony, jednak okazało się, że teren należy nie do niego, tylko jego kuzyna, który zasypał nam dojazd ziemią i głazami – mówi Waldemar Kacprzyk, mieszkaniec lokalu w budynku przy ul. Myśliwskiej. - W razie pożaru, czy choroby służby do nas nie dojadą – martwi się lokator.
Budynek ten nie miał kiedyś drogi dojazdowej. W latach 80’ lokatorzy korzystali z przejścia i przejazdu przez cudzą nieruchomość, gdzie znajdował się ośrodek wypoczynkowy.
- Nowy właściciel obiektu rozwija obecnie działalność hotelową i miał postawiony wymóg ogrodzenia nieruchomości. Postawił płot na wcześniejszej drodze dojazdowej. Okresowo użycza swój teren do dowozu materiałów zaopatrzenia naszego budynku, czy też wywozu szamba. W 2003 r. lub 2004 r. mieszkańcy naszego obiektu wykonali dojazd na terenie należącym do osoby trzeciej. Właściciel tego gruntu trzy lata temu zagrodził teren łańcuchem i słupkami, by nikt bez jego zgody nie mógł przejechać przez działkę należącą do niego. W tym roku wykonał koparką nasyp ziemny, co uniemożliwiło całkowicie dojazd do naszej nieruchomości. Straż pożarna, czy pogotowie mogą dojechać do drogi utwardzonej i stamtąd dopiero dojść 40 metrów do naszego obiektu. Sprawa jest w sądzie już od trzech lat i dotyczy ustanowienia służebności przejazdu w tym miejscu, gdzie był ostatnio. Czekamy na jej rozstrzygnięcie – wyjasnia Przemysław Tołoknow, wicedyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego.
- Prowadzimy też rozmowy z właścicielem obiektu hotelowego, by odkupił od nas budynek i teren. Jeden z dwóch lokatorów, który nadal jest pracownikiem KPN-u otrzymałby nowy lokal, natomiast drugi lokator ma umowę najmu na czas nieokreślony, więc mógłby tam nadal mieszkać – dodał.
Nie udało nam się skontaktować z właścicielem gruntu, przez który KPN chciałby ustanowić służebność przejazdu.