To już drugie spotkanie artystów niezależnych, którzy osiągnęli spektakularny sukces tworząc własny teatr, dotyczące przedstawienia wydawnictwa „Nasza Ameryka, czyli krótka historia Teatru Naszego” pióra Tadeusza Kuty. Klimatyczne wnętrza Antykwariatu „Pod Arkadami” dawno nie gościły tylu jeleniogórzan. Przyszła Alina Obidniak, wieloletnia dyrektorka Teatru im. Norwida. Był Andrzej Grzelak, znany dziennikarz regionalny. Przy Jadwidze Kucie usiadł Andrzej Kempa, znany aktor. Na „salonach” pojawił się dawno niewidziany Józef Pawłowski, niegdyś członek zarządu miasta.
Jadwiga i Tadeusz Kutowie, sami dziękując za przyjęcie gospodyni antykwariatu Beacie Czystołowskiej, wszystkich przyjęli jak najlepszych gości. Nie zabrakło wspomnień, nostalgicznych powrotów do lat, kiedy aktorska para rozpoczynała karierę sceniczną w Jeleniej Górze, a później – grała w Toruniu. Były podziękowania, refleksje i popis aktorskich możliwości Tadeusza Kuty, który – grając dykteryjkami ze swoją małżonką – rozśmieszali widzów co pięć minut.
– Jesteście jak orlęta, które wyfrunęły z tej pepiniery jeleniogórskiej. Obok wielkich nazwisk, jak Krystian Lupa! Kocham Was, Jadziu i Tadziu! – mówiła Alina Obidniak wspominając wspólne chwile spędzone w Teatrze Norwida, kiedy to Kutowie poznali się i pobrali będąc cały czas w zespole placówki. – Oświadczyłem się Jadzi po spacerze z psem w pamiętne popołudnie na Górze Szybowcowej. Następnego dnia dała mi odpowiedź. No i się zaczęło – wspominał Tadeusz Kuta.
Aktor odpowiadał na wiele pytań z sali w żartobliwy sposób zachęcając gości do aktywności. Nawiązywał też do tego, co napisał w książce, ale wiele opowieści, które można było usłyszeć dziś „Pod Arkadami”, na kartach pozycji nie ma. Kuta, który w młodości pragnął iść do szkoły oficerskiej, ale się na to nie zdecydował, opowiedział, jak wybronił się przed służbą wojskową. Uczynił to nie „rżnięciem głupa”, ale nadgorliwością.
Przekonywał przełożonych, że bardzo chce iść do wojska, zaręczał, że podejmie się najbardziej ryzykownych zadań. – Wypiłem 20 kaw i zrobiłem 50 pompek. Jak mi lekarz zmierzył ciśnienie, to myślał, że mu się aparat zaciął – opowiadał pan Tadeusz swoje przygody. W końcu podziękowano mu za służbę w mundurze…
Tadeusz Kuta zdradził też, że z żoną nie chadzają często do teatru jako widzowie, choć są jeszcze zapraszani. – W „Norwidzie” byliśmy ostatnio dwa, trzy lata temu – miał kłopot z przypomnieniem sobie, kiedy po raz ostatni odwiedzili teatr jeleniogórski. Dodał też, że bardzo ceni sobie szczerość po występie i nie lubi wymuszonych komplementów. – Zagraliśmy w Teatrze Naszym mnóstwo spektakli, z tego część była klapą – otwarcie przyznał pan Tadeusz.
– Dlaczego Państwo zdecydowali się założyć prywatny teatr i odejść z państwowych posad? – pytano. – Nie chcieliśmy się zestarzeć tak, jak aktorzy na takich posadach – odpowiedziała Jadwiga Kuta. – Widzieliśmy, jak młodzi reżyserzy traktują starszych aktorów, jak nimi pomiatają i obrażają ich. Nie chcieliśmy podzielić takiego losu. Wiemy, że w Naszym Teatrze „zestarzejemy się” inaczej – powiedzieli państwo Kutowie. Dodali też, że na początku wcale nie chcieli zakładać teatru, ale pensjonat dla starszych artystów. Do działalności artystycznej zmusiła ich konieczność przetrwania, bo marzenia o pensjonacie boleśnie zderzyły się z brutalną rzeczywistością. – Ale i tak bywało, że nie mieliśmy na jedzenie. Było ciężko. Dziękujemy naszej córce Kasi, że nie wypomina nam swojego dziwnego momentami dzieciństwa – mówił Tadeusz Kuta.
Aktor dał też wyraz dystansowi, jaki ma do tzw. „wielkich” ludzi sztuki. – Napisałem kiedyś piosenkę, która zaczynała się od słów, że „z niego to aktor nie najlepszy, czego się dotnie, wszystko spieprzy”. Potem taki aktor w piosence zostawał reżyserem, a jak mu nie wyszło, awansował na ministra kultury. Tam się nie sprawdził, to startował na prezydenta. A jak i to się nie udało, nabrał chęci, by zmieniać ludzkie sumienia – opowiadał.
Państwo Kutowie zapowiedzieli także kolejną premierę w Teatrze Naszym. Sztukę zatytułowaną „Tryptyk”, w której – oprócz aktorskiej pary wystąpi także Jacek Szreniawa – zobaczymy w grudniu.