Od pierwszych minut na parkiecie hali przy ul. Złotniczej panowały miejscowe - rywalki obijały słupki i poprzeczkę, a w 6. minucie nasza ekipa prowadziła 4:1. Beniaminek Superligi póki sił i koncentracji wystarczyło, starał się nawiązać walkę. W efekcie w 15. minucie było już tylko 5:4, ale kolejny fragment meczu ponownie należał do gospodyń, które objęły prowadzenie 9:4. Ku zaskoczeniu wiernych kibiców nagle coś się zacięło w grze KPR-u i na minutę przed końcem na tablicy wyników był remis 9:9. Stawka tego meczu była zdecydowanie wyższa dla jeleniogórzanek, które traciły przed tą kolejką 2 punkty do Kościerzyny, jednak na przerwę oba zespoły schodziły przy stanie 11:10.
W drugiej połowie oglądaliśmy KPR jak za dobrych lat, kiedy nie trzeba było bić się o utrzymanie, tylko walczyć o jak najwyższą lokatę w czołowej ósemce. Podopieczne Mirosława Saneckiego po czterech trafieniach z rzędu odskoczyły przyjezdnym na 15:10, a następnie 18:12. Rywalki potrafiły zbliżyć się maksymalnie na cztery bramki (20:16), ale od tego momentu KPR bezlitośnie wykorzystywał nieporadność UKS-u trafiając siedem razy z rzędu do bramki Brzezińskiej, która zastąpiła Liskowską po silnym uderzeniu w wykonaniu Załogi. Ostatecznie żółto-niebieskie pokonały UKS PCM Kościerzynę 29:17 zamieniając się z ekipą z Pomorza w tabeli Superligi. Przypomnijmy, 11. miejsce daje prawo gry w barażach, ligę opuści automatycznie ostatni zespół.
W spotkaniu z Kościerzyną na pochwały zasłużył cały zespół, bardzo dobry powrót zanotowała Małgorzata Mączka, na wysokim poziomie zagrała też jej siostra Ania (9 bramek), a także Ola Uzar i Sabina Kobzar. Bezcenne między słupkami okazały się nasze bramkarki: Martyna Hoffman oraz Kasia Demiańczuk, która w drugiej połowie broniła jak w transie. - To przez żeń-szeń trenera, trzy dni i cuda się dzieją - wyznała po meczu z uśmiechem Katarzyna Demiańczuk, której zdaniem kluczem było wyłączenie z gry Borysławskiej. - Dołożyłam swoje, dziewczyny swoje i mamy rezultat jaki mamy - nie kryła radości K. Demiańczuk zapowiadając jednocześnie dwa tygodnie ciężkich treningów, żeby "pogonić" kolejnego rywala, którym będzie chorzowski Ruch.
- Myślę, że tutaj zdecydowanie nerwy zagrały. Nasze grały na miękkich nogach, ponad 30 rzutów oddanych - obronionych. Sędziowie też się nie popisali, nie powiem, żeby bardzo tendencyjnie gwizdali, bo nie o to chodzi. Myślą, że my to na wsi, gdzieś na prowincji musimy płacić za to, że oni nie umieją się zachować na boisku - nie krył rozżalenia trener gości Dariusz Męczykowski. Gratuluję Jeleniej Górze - zagrała bardzo dobre spotkanie, my też, ale coś się zamknęło w pewnym momencie. Na cztery razy dwie minuty, to widziałem tylko raz. Zawsze te gwiazdy - sędziowie - próbują być najważniejsi - dodał szkoleniowiec Kościerzyny.
- Cieszy mnie dobra dyspozycja zawodniczek. Forma dziewczyn - fizyczna, taktyczna i mentalna wróży dobrze - powiedział po meczu Mirosław Sanecki. Cały mecz na ławce spędziła m.in. Inna Krzysztoszek, która wraca na parkiety Superligi po tym jak w 2011 roku zakończyła karierę. - Dzisiaj akurat nie zagrała, ale może to być zawodniczka, która swoim doświadczeniem pomoże nam w którymś z meczów. Na pewno nam dużo pomaga w pracy treningowej - tym, jak podchodzi do treningów, jak rozgrywa - dużo zawodniczki uczą się od niej - podkreślił trener KPR-u.
KPR Jelenia Góra - UKS PCM Kościerzyna 29:17 (11:10)
KPR: Demiańczuk, Hoffman - A. Mączka 9, Uzar 6, Kobzar 5, Załoga 4, M. Mączka 2, Michalak 2, Bielecka 1, Grobelska, Tomczyk, Jasińska, Bilenia.
UKS: Brzezińska, Liskowska - Mokrzka 6, Górna 6, Belter 1, Żukowska 1, Białek 1, Jakubowska 1, Borysławska 1, Bunikowska, Ziółkowska, Wójcik.
Widzów: 150.