– Chcemy przeznaczyć na zamek 150 tysięcy złotych – powiedział nam Andrzej Mateusiak, szef PTTK. – Złożyliśmy dwa wnioski. Jeden przewidywał prace ratunkowe, drugi natomiast zakładał otrzymanie pieniędzy niezbędnych do sporządzenia odpowiedniej dokumentacji. Pierwszy z nich został odrzucony – dodał.
Pieniądze, które spłyną na Chojnik, pochodzą z trzech źródeł. Sto tysięcy złotych zagwarantował Urząd Marszałkowski we Wrocławiu, trzydzieści – Urząd Miasta w Jeleniej Górze, a pozostałe dwadzieścia tysięcy pochodzi ze źródeł własnych. Sto pięćdziesiąt tysięcy złotych to jednak za mało, aby zrewitalizować zamek. Aby doprowadzić go do stanu zupełnie niezagrażającego bezpieczeństwu potrzebne są dużo większe pieniądze.
– Chcemy zabezpieczyć część murów, wyremontować dach, zająć się drenażem i stolarką – zapowiada pan Andrzej. – Złożyliśmy w tej sprawie wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tymczasem opóźnienie w ministerstwie praktycznie to uniemożliwia.
– W podręcznikowym przypadku powinno być tak, że wniosek składamy pod koniec roku poprzedzającego i w styczniu a najpóźniej w lutym zostaje on rozpatrzony. Wtedy możemy spokojnie rozpisać przetargi i wyłonić wykonawcę robót. Od maja toczyłyby się prace restauracyjne, a we wrześniu spokojnie rozliczylibyśmy się z powierzonych nam pieniędzy – mówi rozgoryczony Andrzej Mateusiak.
Ministerstwo działa w systemie rocznym. Teraz, nawet jeśli PTTK dostanie dotację, trudno będzie zdążyć z realizacją wszystkich punktów niezbędnych do rewitalizacji do końca roku. – To tak, jakby dać dziecku cukierek z pieprzem - podsumował Andrzej Mateusiak.
W perspektywie 2-3 lat natomiast zamek czeka uporządkowanie gospodarki wodno-ściekowej. Może to być skomplikowane zadanie przy ciężkiej sytuacji finansowej beneficjenta.