Całe zdarzenia widział jeden ze świadków, Artur Piertas który w czasie uderzenia jechał autobusem MZK tuż za kierującą Skodą. Jak mówi, kobieta jechała z bardzo dużą prędkością, w pewnym momencie zaczęło ją rzucać po dwóch przeciwległych pasach, aż wjechała najpierw na wysoki krawężnik, następnie w latarnię, odbiła się od niej i wylądowała na dachu.
Na miejsce miejsce przyjechała policja, pogotowie i straż pożarna. Na szczęście kierującej nic poważnego się nie stało. Po przebadaniu jej alkomatem okazało się, że ma ona około trzech promili alkoholu we krwi. Kobieta tłumaczyła się, że jechała z psem do fryzjera i bardzo się śpieszyła.
Brak śladów hamowania świadczy o tym, że kobieta w latarnię wjechała całą prędkością, co spowodowało dachowanie – mówi sierż. Paweł Grządziel, Wydział Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze. Kolizja mimo wszystko zakończyła się bez ofiar w ludziach i większych szkód, poza skasowanym autem. Kobieta jest tylko podrapana i w szoku.
Kierująca z Piechowic w wieku około 40 lat odpowie za jazdę w stanie nietrzeźwym oraz spowodowanie kolizji. Kobieta powiedziała policjantom, że bardzo się spieszyła, gdyż jechała ze swoim yorkiem do fryzjera.