– Latem awarie zdarzają się przede wszystkim tam, gdzie sieć jest stara – tłumaczy dyspozytor, Krzysztof Kabiasz. – Są miejsca, w których leży jeszcze od przedwojnia; czasami rury są tak „zarośnięte”, że wolny prześwit ma zaledwie 1 cm… Oczywiście sukcesywnie wymieniamy je na nowe.
Duże problemy sprawiają również rury z lat 70. i 80. minionego wieku. Słabe materiały, z których zostały wykonane powodują, że korodują i tworzą się w nich dziury. Miejscami, gdy się je odkopie, przypominają stare samochodowe rury wydechowe. Kiedy dziura jest niewielka, zakłada się na nią obejmę, gdy popęka na dłuższym odcinku, po prostu się ją wycina i wstawia nową.
- Znalezienie miejsca uszkodzenia przeważnie jest proste, ale nie stanowi to reguły – mówi Krzysztof Kabiasz. – Niekiedy sieć pęka w innym miejscu niż to, w którym wybija woda. Nasi ludzie znajdują wówczas pęknięcie specjalnym urządzeniem - korelatorem cyfrowym „Enigma”, który „słyszy” wydawane przez wyciekającą wodę szumy.
„Wodnik” tworzy w tym roku również tak zwany model hydrauliczny. Pomagać on będzie, między innymi, w lokalizowaniu uszkodzeń najtrudniejszych do znalezienia oraz niewidocznych gołym okiem. Pracownicy szukać ich będą dzięki niemu w zawężonym obszarze. Precyzyjne zlokalizowanie usterki w znaczny sposób ułatwi szybką na nią reakcję.
W dyspozytorni mieszczącej się przy ul. Ceglanej 7, w której odbierane są telefony alarmujące o uszkodzeniu sieci, pracuje pięć osób. Po zgłoszeniu awarii osoby dyżurujące weryfikują ją i przekazują informacje dalej - do Wydziału Utrzymania i Eksploatacji Sieci Wodociągowej. Przeciętną awarię pracownicy „Wodnika” usuwają w ciągu 3 - 4 godzin. Do dyspozycji firma ma dwie brygady, łącznie 16 osób. Dysponuje wozem asenizacyjnym, wywrotką oraz koparką.