Autobus zatrzymuje się na przystanku, przednimi drzwiami wsiadają ludzie i ustawiają się przy kabinie by kupić bilety. Dlaczego trwa to tak długo? Zazwyczaj ludzie szukają w portmonetkach i kieszeniach pieniędzy dopiero przy kierowcy (jak by nie można było przygotować wcześniej odliczonych pieniędzy). Pasażer szuka, a ten nieborak za kierownicą czeka i patrzy bezsilnie na zegarek, ta sama sytuacja z następnym pasażerem. Ludzie zazwyczaj dają 5 zł lub dwa i kierowca musi szukać drobnej reszty, a czas sobie płynie. Jak już wszystkim sprzedał, to wyciągnął jakiś dokument i coś tam napisał.
Tak to sobie jechaliśmy i staliśmy a podróż tym środkiem lokomocji stała się prawdziwą udręką Dużo jeżdżę po innych miastach i zazwyczaj w godzinach szczytu kierowcy zajęci są jazdą, by jak najszybciej dowieźć pasażerów (są tabliczki, że kierowca w określonych godzinach nie sprzedaje biletów), a nie pyrkać spalinami robiąc za punkt handlowy. Szybkość komunikacji to powinno być to, co wygoni ludzi z prywatnych aut i da zarobek MZK. A co się porobiło?
Jak wysiadałem to z ciekawości zapytałem się kierowcy co tam pisze na przystankach, może pamiętnik? Powiedział mi, że musi liczyć pasażerów i zapisuje to na tej karcie. Przecież to chore! Za co w takim razie wzięła pieniądze prywatna firma wiosną, jak liczenie zlecił urząd miasta. Teraz robią to samo kierowcy, tylko kto i z jakich pieniędzy im za to płaci?
Jacek Fasterga
Od redakcji: publikując list naszego Czytelnika zachęcamy Was do tej formy współredagowania naszego portalu.