O pomysłach Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej pisze środowa Polska Gazeta Wrocławska. Póki co urzędnicy w PUP–ach wysyłają bezrobotnych z kwitkiem i służą, między innymi, jako agenda do wypłacania pieniędzy z zasiłków.
To ma się zmienić. Urzędnicy mają dzwonić do petentów niczym telemarketerzy i informować o ofertach pracy. – Na tym nie koniec. Każdy będzie mógł skomunikować się z pośredniakiem przez internet. Urzędnicy w każdym momencie odpowiedzą na nurtujące nas pytania, np. za pośrednictwem komunikatora Gadu–Gadu. Takie wirtualne urzędy pracy mają być czynne siedem dni w tygodniu i przez okrągłą dobę – zaznacza PGWr.
Wynagrodzenie pracowników urzędów pracy szczebla wojewódzkiego i powiatowego kosztowało w tym roku budżet państwa 123 mln zł – czytamy. Ale pomysł ministerstwa już budzi sporo kontrowersji, bo nie każdy bezrobotny, zwłaszcza starszy i na terenach wiejskich, ma dostęp do Internetu. Nie bierze się też pod uwagę „sztucznego” bezrobocia wielu petentów PUP–ów, którzy rejestrują się tam, aby zachować świadczenia, ale pracują na czarno i nieźle zarabiają w innych krajach.