Tak jest i teraz. W dyskusji o nazwa ulic utonął m.in. VAT, którego stawka miała być właśnie obniżona, ale cichcem przemycono ustawę, że nie będzie. Nikt tego nie zauważył, bo hałas o aborcji i nazwach ulic skutecznie to zagłuszył.
W Jeleniej Górze ten hałas ma swoją długą historię, trwa od ponad 20 lat. Kiedy bowiem w początku lat 90-tych podejmowano to zadanie „kosa odnowy” miała pójść szeroko, m.in. sięgnąć ulicy 1 Maja, która się jakoś wybroniła, choć uznano, że Święto Pracy jest komunistyczne. Wprawdzie nikt nie kwestionował, że to nadal powinien być dzień wolny od pracy, ale jednym tchem optowano, za tym, żeby święto utrwalić, ale nazwę – znieść. Obłuda bije rekordy.
Szczęśliwie zaoszczędzono sromoty Waryńskiemu, który ma w Jeleniej Górze swoją ulicę. Wprawdzie był uczestnikiem Komuny Paryskiej, wielkiego zrywu protestacyjnego paryżan, ale ostatnio doszło do świadomości „poszukiwaczy śladów minionego ustroju”, że Komuna Paryska nie miała nic wspólnego z ustrojem komunistycznym, a komunardzi (uczestnicy Komuny), to nie komuniści. Ale lata minęły nim najbardziej zajadli tropiciele przeszłości na to wpadli.
Szczególne emocje wzbudziła nazwa jednej z uliczek w Cieplicach. Nazwa „Dułowa” kojarzyła się bowiem z nazwiskiem jakiegoś Rosjanina. Wprawdzie – jak się później okazało – żaden Rosjanin Dułow nigdy nie zaistniał w historii Jeleniej Góry, a ta nazwa – jak przekonują lingwiści – jest formą określenia uliczki biegnącej gdzieś w dole, bądź o nierównej nawierzchni, ale ulica Dułowa padła ofiarą przemian.
Nie obyło się bez skandalu, bo nie było zgody co do nowej nazwy. O ile za zmianą nazwy byli bowiem wszyscy, choć nikt nie wiedział, o co chodzi, to tej zgody co do nowego bohatera nie było. Jeden z radnych zaproponował wtedy Kubusia Puchatka, na co zareagowali mieszkańcy tejże uliczki zaklejając tabliczkę „z Kubusiem” kartką z napisem „ulica radnego – idioty”, ale klamka zapadła. Kubuś Puchatek pozostał do dziś.
Nie szanujemy dorobku jeleniogórzan, przynajmniej w sytuacji, kiedy zmarli niedawno. Wprawdzie mamy ulice Thebesiusa, niemieckiego anatoma, mieszkającego przez 17 lat w dawnym mieście Hirschberg, lekarza miejskiego, ale on zmarł w 1732 r. Nie mamy ulicy Stanisława Raźniewskiego – twórcy Szkoły i Klubu Narciarskiego „Aesculap”, wychowawcy dziesiątek narciarzy, w tym olimpijczyków, inicjatora budowy kortów tenisowych przy dzisiejszej ulicy Sudeckiej, współtwórcy ośrodka narciarskiego „Łysa Góra” i in. Radni tej kadencji zaprotestowali przeciwko pomysłowi, by jego nazwisko nadać ulicy Wzgórze Kościuszki, biegnącej właśnie obok kortów, przy której stoi raptem JEDEN budynek, zresztą niemieszkalny, więc nie byłoby niemal żadnych problemów ze zmianą danych. Nie mamy zaułka Tadeusza Stecia „Przewodnika Przewodników”, nauczyciela setek przewodników sudeckich, autora najlepszych opisów Karkonoszy, który przez kilkadziesiąt lat przybliżał Karkonosze i Jelenią Górę Polsce i Europie. Przez dwie kadencje radni hamowali tę inicjatywę, bo Tadeusz Stać miał opinię geja, a w dodatku ciążyło na nim podejrzenie, że współpracował ze służbami bezpieczeństwa. Akurat dla nikogo znającego tamte czasy nie jest niespodzianką, że przewodnik górski, poruszający się z grupami z Niemiec w pasie przygranicznym nie mógł uchylić się w okresie „zimnej wojny” od takich obowiązków. Jego zasługi okazały się na tyle mało ważne, że Rada odrzuciła dwukrotnie społeczne wnioski o nadanie jego nazwiska ciasnemu zaułkowi przy siedzibie PTTK. Ta kilkudziesięciometrowa ścieżka nie ma nazwy, ale walka o to, by jej nie otrzymała zabrała wiele godzin komisjom Rady i całej Radzie.
Zwyczajnym ludziom jest po prostu wstyd.