Jadąc z Piechowic w kierunku Jeleniej Góry znalazłem potrąconego kota, który wyglądał strasznie - był w połowie rozjechany, ale jeszcze żył - powiedział Krzysztof Wojtas, który wówczas zadzwonił do znajomej lekarki weterynarii, aby zapytać co należy zrobić.
Każdy samorząd jest zobowiązany ustawowo, żeby w takich przypadkach pomagać zwierzętom. Nie dodzwoniłem się tamtejszego samorządu, natomiast po tej sytuacji sprawdziliśmy jak to wygląda we wszystkich gminach powiatu karkonoskiego. Wygląda to strasznie... - mówił K. Wojtas.
Jak opowiada nasz rozmówca, zdarzało się, że gminny telefon był czynny do godz. 15:00 - jakby po tej godzinie tego typu zdarzenia na drogach już się nie działy. W innych gminach w ogóle nie uzyskali numeru telefonu, gdzie można zgłaszać takie przypadki. Dosyć sprawnie działa to jedynie w Jeleniej Górze.
Zgodnie z art. 11 ustawy o ochronie zwierząt gmina ma obowiązek przez całą dobę zapewnić opiekę weterynaryjną zwierzętom w kolizjach drogowych (dzikim czy domowym). Wszystkie gminy mają podpisaną umowę z lekarzem, który ma obowiązek tej pomocy udzielić. Natomiast nie działa przepływ informacji od obywatela do urzędnika i lekarza weterynarii, który ma na miejsce przyjechać - podkreśliła Dorota Węglińska, lekarka weterynarii, która również miała przypadki, że policjanci do niej dzwonili, gdy w Piechowicach na drodze leżał dzik, ale do gminy nie mogli się dodzwonić.
D. Węglińska uważa, że dla wielu urzędów jest to sprawa trzecioplanowa, mają ważniejsze sprawy do załatwienia. - Urząd ma podpisaną umowę z lekarzem i wydaje im się, że ten obowiązek spełnia, natomiast te telefony nie działają lub po godzinach pracy urzędu nikt nie odbiera. Lekarka weterynarii miała kiedyś taką umowę z gminą Podgórzyn i wówczas urzędnik miał numer alarmowy przy sobie, informował ją i do dwóch godzin miała obowiązek zjawić się na miejscu wypadku.
Miłośnicy zwierząt apelują do gmin, żeby poprawiły jakość obsługi tego typu zdarzeń.