Wałkowanie materiałów, testy na próbę i sporo stresu – tak było przed godziną dziewiątą. Potem westchnienie ulgi: zadania okazały się dla zdających łatwe. Przynajmniej takie mają wrażenie szóstoklasići.
Test podsumowujący wiedzę podstawową opierał się na wiadomościach o słońcu oraz zjawiskach jemu towarzyszących. Był tekst i wiersz o gwieździe, a zadania dotyczyły, między innymi, napisania prognozy pogody, obliczeń sprzedaży wody mineralnej i czapek plażowych.
- Było banalne. Zadania na poziomie IV, V klasy - powiedziały Jelonce Agnieszka, Ela i Magda ze Szkoły Podstawowej nr 2. – Trochę kłopotów mieliśmy z zadaniem dotyczącym obliczeń ilości butelek wody mineralnej, ale poszło bez kłopotu – dodali chłopcy z „dziesiątki”.
O ile test dla nastolatków był prosty, o tyle dla nauczycieli wiązał się ze sporym stresem. Jego ocena bowiem nie dotyczy tylko uczniów, lecz także pedagogów. Jeśli pójdzie źle, winą za kiepski rezultat po części zostaną obarczeni uczący.
Wielu już od sześciu lat, od kiedy egzamin na zakończenie szkoły podstawowej obowiązuje, zastanawia się nad jego zasadnością. Test nie jest wiążący: można go nie zdać, a i tak uczeń podstawówkę skończy. – Nie ma z niego żadnego pożytku. To tylko biurokracja i strata czasu. I niepotrzebnie wydane pieniądze – twierdzą przeciwnicy tego podstawowego egzaminowania na niby.
Zwolennicy podkreślają, że dzieci mogą już teraz oswoić się z egzaminacyjną atmosferą. Trzy lata przed tzw. małą maturą, czyli egzaminem na zakończenie nauki w gimnazjum.