Nasz Czytelnik bacznie obserwując niektóre płyty nagrobne stwierdził – nie bez racji – że ktoś się do nich dobiera. – Wygląda na to, że kradzione są etapami. Najpierw sprawca odkuwa je jakimś narzędziem od muru, potem przyjeżdża po całość – przypuszcza nasz rozmówca, który na dowód swojej obserwacji dołączył zdjęcia.
Dziś znacznie łatwiej wywieźć za granicę taki zabytek i z korzyścią go sprzedać jako, na przykład, ozdobę do ogrodu. W Niemczech nie brakuje też kolekcjonerów, którzy zapłacą wiele za tego typu eksponaty. Nie można wykluczyć, że kradzieże prowadzone są na zamówienie.
Niestety, póki nie zostanie wprowadzony monitoring wizyjny, trudno będzie takiemu postępowaniu zapobiec. Tym bardziej, że wielu ludzi wciąż jest przekonanych o niskiej wartości wspomnianych epitafiów i traktuje dawny cmentarz jako zbędną pamiątkę niemieckiej przeszłości bez większego znaczenia. Na niewiele zdają się tu patrole tego miejsca przez służby mundurowe.
Dawne kaplice bardzo powoli odzyskują niegdysiejszą świetność. W tym roku na remonty przeznaczono 90 tysięcy złotych. Jak mówi Janusz Nagórny z wydziału kultury urzędu miasta, to kropla w morzu potrzeb. – Kaplice popadają w ruinę w zasadzie od końca XIX wieku, kiedy zaprzestano pochówków na cmentarzu przy Kościele Łaski – zaznacza J. Nagórny. Dwie z nich zostały w ostatnich miesiącach odświeżone. Aby uczynić to kompleksowo ze wszystkimi, trzeba milionów złotych.
Kradzieże to zresztą nie nowość w tym miejscu. Po 1945 roku części kaplic rozkradziono „legalnie”. Kraty zdemontowane z grobowców trafiły, między innymi, do katedry polowej Wojska Polskiego przy ulicy Długiej w odbudowywanej z wojennych zniszczeń Warszawie.