Jeden z mężczyzn z małym dzieckiem usadowił się na placu Ratuszowym pod arkadami. Tam wyciąga rękę do licznych przechodniów. Ale tylko wśród nielicznych wzbudza odruch litości. Jego krajanie czynią to samo w innych punktach śródmieścia.
– Dlaczego nie przegoni ich straż miejska? – pyta Danuta Tomaszek, jedna z pań, którym nie podoba się obecność kłopotliwych gości w Jeleniej Górze. Stróże miasta mają podstawy, by przynajmniej wylegitymować cudzoziemców żebraków. W czwartek, przez około godziny, kiedy obserwowaliśmy ich, żaden ze strażników nie pojawił się. Na marginesie – między godzinami 10 a 11 nie zauważyliśmy w ciągu ulic 1 Maja i Konopnickiej żadnego patrolu SM.
Żebranie jest wykroczeniem w sytuacji, gdy osoba żebrząca, ma środki do egzystencji lub jest zdolna do pracy. Można za ten proceder dostać grzywnę lub naganę. A jeśli ktoś żebrze w sposób natarczywy i oszukuje, może trafić nawet do aresztu. To teoria. Praktyka jest taka, że żebrakom z Rumunii lub Mołdawii nikt nie przeszkadza.
– Słyszałam ostatnio o szajce, która zmuszała Mołdawian do uprawiania żebractwa na ulicach miast. Mieli z tego całkiem niezły dochód, ale zniewalali niewinnych ludzi – mówi pani Danuta. – Może i w Jeleniej Górze jest tak samo? – dodaje.
Trudno to ustalić. Z żebrakami nie sposób się porozumieć bez znajomości języka rumuńskiego lub mołdawskiego. Wzbudzają dość ironiczny uśmieszek na twarzach Niemców licznie odwiedzających miasto. Niektóry tylko rzuci Romom drobne centy.
Kłopotliwi bywają także Romowie rodzimi, najczęściej przyjeżdżający z Kowar. Natarczywie zaczepiają ludzi na placu Ratuszowym proponując wróżenie. Trudno się od nich odpędzić. – Nie mam nic przeciwko Cyganom, ale takie postępowanie należy zdecydowanie ukrócić – powiedział nam Mirosław Kwiatkowski, jeden z przechodniów napotkanych na staromiejskim rynku.
Jak dotąd romskiemu problemowi nie udało się skutecznie zaradzić.