Po raz pierwszy od kilku dni nie padało, publiczność dopisała, a zespoły w większości traktowały ludową muzykę jako inspirację, a nie tylko odtwórczo, co okazało się ożywcze. Każdy zespół miał szansę zaśpiewania tylko trzech utworów, co znakomicie wpływało na tempo i rozmaitość prezentacji. Żywiołowości, wigoru, pomysłowości mogą pozazdrościć młodzi muzycy, którzy również występowali – w rapie, hip-hopie, itp.
Dla znawców – muzyka „Formacji Nieżywych Schabuff”, czy „Blue Cafe” Dla miłośników rocka – formacja z Novego Mesta. Dla degustatorów – pieczona świnia, setki rodzajów pierogów, ciast, ale i napitków, które nie zawsze były obojętne dla zdrowia i poczucia równowagi. Dla miłośników rzemiosła artystycznego, lawendy, miodów, wyrobów z wosku pszczelego – wszystko, czego można zapragnąć.
Dla wszystkich – dwa dni znakomitej zabawy. Niech żałują ci, co nie zdecydowali się pojechać w tym roku do Mirska.