Jak się dowiedzieliśmy ajenci, którzy dzierżawią kioski od firm zajmujących się kolportażem prasy, ledwo wychodzą na swoje. Zarobią co najwyżej 1500 złotych za nieraz 12–godzinny dzień pracy z sobotami i niedzielami włącznie. Do tego sporo ryzykują, bo kioski – mimo coraz bardziej wymyślnych zabezpieczeń – wciąż są łatwym celem złodziei i włamywaczy.
Placówki są zamykane, co nie zawsze podoba się mieszkańcom. – Zwłaszcza, jeśli taki kiosk stoi przy przystanku autobusowym. To duże ułatwienie, kiedy chce się kupić bilety – mówi pani Magdalena z ulicy Broniewskiego. Przez pewien czas nie działał kiosk na pobliskiej pętli i mieszkańcy mieli kłopoty z nabyciem biletów MZK.
Teraz placówka działa, ale w innych punktach Jeleniej Góry znikają kolejne. Nie do końca znikają, bo pozostają opustoszałe stanowiąc wątpliwą ozdobę. – Kioski przegrywają konkurencję ze sklepami małych sieci handlowych, które coraz częściej, oprócz artykułów spożywczych, oferują prasę oraz bilety. – Dlatego będzie ich coraz mniej – prognozuje Rafał Kowalski, specjalista do spraw marketingu jednej z firm konsultingowych.
Szansę na przetrwanie i mocniejszą pozycję mają tylko te placówki, które znajdują się w peryferyjnych dzielnicach i zostały sprywatyzowane. To jednak margines tej gałęzi handlu, która w ciągu kilku najbliższych lat może zniknąć z miasta w ogóle.