Ujawniane przez media niecne przypadki zastosowania urządzeń zainstalowanych w „komórce” w szkołach to tylko wierzchołek góry lodowej. Najmniejsze hamulce mają gimnazjaliści.
Ci z Lwówka – jak doniosło Słowo Polskie Gazeta Wrocławska – uczniowie trzeciej klasy Gimnazjum im. Jana Pawła II, niewiele robiąc sobie z wielkiego patrona, przed tablicą symulowali uprawianie seksu z nauczycielką.
Kobieta zajęta pisaniem faktu nie zauważyła, za to jeden z wyrostków całe zdarzenie nagrał za pomocą komórki i opublikował filmik na jednej ze stron internetowych. Szok był tym większy, kiedy jeden z mieszkańców niewielkiego Lwówka przez przypadek „odkrył” nagranie. Chwalili się nim zresztą sami, pożałowania godni „autorzy”.
Szkoła ma dylemat: co dalej. Czy wystarczy obniżyć ocenę ze sprawowania? A może postąpić bardziej ostro i relegować półgłupich i nieco zwyrodniałych uczniów do innej placówki? A może zastosować zbiorową odpowiedzialność i zakazać wszystkim przynoszenia do szkoły telefonów komórkowych?
Szerokim echem odbił się pomysł dwóch uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Jeleniej Górze, którzy stworzyli stronkę internetową nafaszerowaną wulgaryzmami „wsadzonymi” w usta nauczycieli. Do tego obraźliwe komentarze i inne prztyczki. Sprawa na jaw wyszła szybko. Szkoła – w porozumieniu z rodzicami – pozbyła się młodocianych zakał, którzy teraz uczą się w innej placówce.
Fantazja nastolatków nie zna granic. Potrafią wmontować w komputerze zdjęcie nielubianej koleżanki do pornograficznego obrazka. Czynią to zarówno dziewczęta „blondynki” – w głupiej zawiści o urodę, jak i nastoletni macho – urażeni odrzuceniem ich męskiej godności przez wybranki młodzieńczego pożądania.
Nawet zwykłe podglądanie przebierających się w szatni grup płci pięknej zastąpiły ukryte kamery, a polem do rozpowszechniania tych wszystkich bezeceństw stał się właśnie internet.
– Młodość musi się wyszumieć, jest takie powiedzenie – mówi Agnieszka Krawczyk, psycholog i pedagog. – Ale czy na tym to wyszumienie się polega, aby moralnie upokorzyć drugiego człowieka i to bez żadnych skrupułów? Niestety, takie zachowania dowodzą, że gdzieś zaciera się granica między tym, co szkodliwe, a żartobliwe. Dla ledwo dojrzewających wyrostków postępek był dobrym dowcipem. Dla nauczycielki… Można sobie wyobrazić – dodaje.
Jak twierdzi A. Krawczyk, minęły czasy, kiedy obyczajowe granice były łamane głównie przez młodzież z marginesu społecznego. – Teraz młodociani „buntownicy” pochodzą z dobrych domów, mają dobrze sytuowanych rodziców, często zaspokajane wszystkie zachcianki. Tylko rozumu czasem brakuje.
Na szczęście wciąż to tylko margines, który jednak terroryzuje ludzi. Przyłapani sprawcy usprawiedliwiają się, że nie zdawali sobie sprawy ze skutków czynu. Że byli pewni anonimowości. Że żałują. Na jak długo?