Piłkarze i kibice luzofońscy (jak się określa ludzi, dla których językiem ojczystym jest portugalski) mieli podczas tych mistrzostw świata aż trzy reprezentacje: dzielną Angolę (do 1975 roku kolonię Portugalii), Brazylię (uniezależnioną od Portugalii de facto w 1822 roku) i w końcu samych imperatorów Portugalczyków. Afrykanie odpadli nie bez blamażu, jak Polacy.
Portugalczycy, choć nie spotkali się z Canarinhos, pokazali się jako konkurenci Anglii, z którą w historii także prowadzili wojny. Ta futbolowa z niedzieli okazała się wygrana dla rodaków Luisa Figo.
Jeśli można dać znak równości między pokonanymi przez Francuzów Brazylijczykami a Polakami to warto przywołać postawy obydwu trenerów. Parreira, który w 1994 roku wywalczył już z drużyną „kanarkowych” (canarinhos) puchar świata, oświadczył, że do końca obejrzy niemiecki turniej, a potem będzie chciał zapomnieć na jakiś czas o piłce nożnej, bo jest smutny i sfrustrowany.
Ma powody, bo – nawet na moje niefachowe oko – Brazylia to słaby zespół. Jej piłkarzom coś walnęło do łba. Zdebilały Ronaldinho przeżywa nie tylko kryzys umysłu, ale i formy. Ronaldo to zupełnie inny piłkarz niż ten sprzed czterech lat. Bardziej inteligentny Zé Roberto niewiele mógł zrobić przeciwko Francuzom, którzy złapali drugi oddech. A mówiono o wszystkich przeciwnikach trójkolorowych, że balują do rana w niemieckich dyskotekach. I że to wielki zespół, to może sobie na to pozwolić.
Nasi w długich chwilach relaksu łowili ryby – jak wskazywały media – no i mimo porażek mieli dni wolne, włącznie z selekcjonerem Pawłem Janasem. Ale ten nie wypowiedział się oficjalnie, czy chce zapomnieć na jakiś czas o futbolu.
Porażka królów piłki z Ameryki Łacińskiej przysłoniła głębokim cieniem brak jakiegokolwiek sukcesu biało-czerwonych. Argument prosty: patrzcie – oni tacy wielcy, a też odpadli.
Półfinały rozegrają się w większości w romańskim kręgu językowym (Francuzi, Włosi i Portugalczycy). Tymi ostatnimi dowodzi zresztą Brazyliczyk Luíz Felipe Scolari, który lat temu cztery sięgnął z drużyną rodaków po Puchar Świata. Przeciwko Włochom zagrają Germanowie z odrobiną krwi słowiańskiej wlanej przez grających tam polskiego pochodzenia Ślązaków. I butnym brunetem Ballackiem. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
Osobiście (już słyszę te głosy krytyki) cieszę się, że nie zagra Anglia z przemądrzałym i bezpardonowo agresywnym nastolatkiem Rooneyem i gwiazdorem fryzur Beckhamem. Zamiast Niemców wolałbym Argetyńczyków, ale cóż. Ukraińcy odpadli słusznie. I pozostaje (koniecznie) kibicować Włochom.
Smutno trochę, że nie ma Brazylii, ale na pocieszenie pozostaje wspomniany Scolari i Portugalczycy.
<b> Od redakcji </b>
Dołączamy tabelę z typowaniami Czytelników po ćwierćfinałach.