W piątek odbył się konkurs na stanowisko prezesa spółki „Wodnik”, której właścicielem jest miasto.
Po zakończeniu kadencji Stanisława Dziedzica, dotychczasowego prezesa, zgłosiło się 11 kandydatów, ale dwóch zrezygnowało tuż przed konkursem. Walczyło więc o ten stołek dziewięciu.
Kandydatów oceniała komisja składająca się z pięciu osób wchodzących w skład rady nadzorczej spółki.
Jak powiedział szef komisji i rady nadzorczej – Eugeniusz Kleśta w finale zmagań kandydatów na wspomniane stanowisko zdecydowanie prowadziły trzy osoby, ale nie zgodził się na ujawnienie nazwisk liderów. Niemniej komisja nie zdecydowała się na wybranie wśród tej trójki prezesa i dlatego konkurs nie został rozstrzygnięty.
W tej sytuacji, zgodnie z obowiązującymi przepisami, oddelegowano do pełnienia tej funkcji jednego z członków rady nadzorczej – Wojciecha Jastrzębskiego, który już wcześniej startował w konkursie o to stanowisko. Ale i wówczas nie rozstrzygnięto tej rywalizacji i na prezesa mianował wówczas poprzedni prezydent – Józef Kusiak – Stanisława Dziedzica.
Ponieważ ukrywa się nazwiska wspomnianej trójki liderów, można sądzić, że nie byli źli. Wręcz przeciwnie, każdy z nich mógł zostać prezesem, ale z góry wiadomo było, że tak się nie stanie. Wróble na dachu ratusza ćwierkają, a wtórują im gruchaniem gołębie na placu Ratuszowym, że o tym, kto zostanie prezesem decydować będą nowi włodarze miasta.
Będzie to więc wybór polityczny.
Mówi się, że oddelegowanego prezesa popiera Wspólne Miasto, które zaczyna kokietować rządząca w Jeleniej Górze, ale w mniejszości, Platforma Obywatelska. Dzieje się tak, bo nie wyszedł romans radnych PO z lewicowymi radnymi.