Fabryka wznowi produkcję w czterech działach: maści, tabletek, zapewnienia jakości i kontroli jakości. Nadal wyłączony pozostanie dział produkcji ampułek.
W czwartek wszyscy czekali na raport po kontroli przeprowadzonej przez inspektorów farmaceutycznych. Jak wynika z informacji przekazanych przez Jelfę, przedsiębiorstwo otrzymało raporty cząstkowe po kontroli poszczególnych linii produkcyjnych.
Tymczasem prokuratura bada, w jaki sposób do ampułek z corhydronem, lekiem dla alergików i astmatyków, mogła dostać się inna substancja, używana przez anestezjologów, która zwiotcza mięśnie przed zabiegami chirurgicznymi.
Jak doniosła czwartkowa Gazeta Wyborcza jedną z hipotez jest zamiana fiolek z
preparatami. Istnieje też domniemanie, że nie przestrzegano zasad czyszczenia linii produkcyjnej, a corhydron i lek zwiotczający były wytwarzane na tej samej linii.
Nie jest wykluczone, że na rynek trafił roztwór, w którym oba leki były
pomieszane.
Kolejnym wątkiem, o którym doniosły media, jest fakt, że lekarze wypisywali corhydron inwalidom wojennym – bez ich wiedzy – aby nie płacić za specyfik. Jak podała GW, medycy prowadzący prywatne praktyki, muszą mieć zestaw antywstrząsowy, w którego skład wchodził preparat z Jelfy.
Corhydron cieszył się też dużym powodzeniem na siłowniach, ponieważ jest preparatem zawierającym sterydy.
Od wtorku 200 osób z prawie tysięcznej załogi Jelfy przebywa na przymusowych urlopach. Decyzja o ponownym uruchomieniu produkcji ma być wydana przez Ministerstwo Zdrowia po zapoznaniu się z raportami pokontrolnymi Głównej Inspekcji Farmaceutycznej.
Minister zdrowia poinformował prokuratora krajowego o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie corhydronu i zwrócił się o zbadanie działań podjętych przez GIF, Urząd Rejestracji Leków i Narodowy Instytut Zdrowia.