Ulica Bankowa. Na jednej z ławeczek często polegują panowie, którzy za dużo wypili. Niechlujny mężczyzna śpi i głośno chrapie. Obok pusta butelka po nalewce. Człowiek jest obiektem zainteresowania wycieczki z Niemiec. Goście dyskretnie pokazują go palcami. Jeleniogórzanie przechodzą obok delikwenta obojętnie.
Strażnicy miejscy wielokrotnie dobudzają „leżaków” – jak gwarowo określa się ludzi, którzy upili się i zmorzył ich sen na chodniku lub na ławce. Ciepła pora roku tylko potęguje to zjawisko, bo mieszkańcy piją więcej. Wśród „leżaków” bywają także nieletni, w tym również dziewczęta.
– Dwukrotnie w tym roku patrol SM uratował życie mężczyznom, którzy wracali na rauszu do domu i postanowili zdrzemnąć się na torowisku – przypominają strażnicy. – Są przypadki, kiedy pijak legnie na drodze i zagraża bezpieczeństwu swojemu i innych uczestników ruchu – zaznaczają policjanci. Zataczający się od wężykiem mieszkańcy to zmora dla kierowców przejeżdżających przez mniejsze miejscowości. Stróże prawa interweniują, kiedy pijani ludzie maszerują środkiem drogi niewiele sobie robiąc z zagrożenia.
Z drugiej strony panuje powszechna znieczulica wobec zjawiska. – Ludzie, kiedy widzą, że ktoś leży, od razu są przekonani, że się upił. Nawet nie zwracają na niego uwagi – mówi Kinga Ostrowska, socjolog kultury. Mieszkańcy krzywo się patrzą na interweniujących stróżów prawa, którzy często odwożą spitych mieszkańców do domu. – Płacimy podatki za to, aby radiowozy służyły jako taksówki dla pijaków – mówią.
Jednak nie zawsze leżący człowiek jest pijany. Przekonali się o tym funkcjonariusze ze Zgorzelca. Mężczyzna, wobec którego podjęli interwencję, zasłabł, bo był chory na serce. Tylko dzięki reanimacji przeprowadzonej przez policjantów przeżył.
Stróże prawa i ratownicy medyczni apelują do mieszkańców, aby – kiedy zobaczą leżącego człowieka – zawiadamiali odpowiednie służby i nie pozostawali mimo wszystko obojętni.