Wprawdzie okazja mogłaby wydawać się smutna, jednak nastrój, jaki panował podczas dzisiejszego wernisażu w Galerii Małych Form Książnicy Karkonoskiej, zdecydowanie temu przeczył. Jak przekorny tytuł wystawy „A jednak jestem!”. Do tego zdjęcie Pana Jana w lekarskim kitlu, z papierosem i aparatem fotograficznym. Było refleksyjnie, ale z całą pewnością nie przygnębiająco, a wręcz inspirująco i pobudzająco.
Miało się wrażenie, że za chwilę Bohater wydarzenia wejdzie do galerii i powie zebranym: Dobry wieczór. A jednak jestem!... Tymczasem uczyniła to Alicja Raczek, dyrektorka Książnicy Karkonoskiej, która przywitała tłum gości spotkania, wśród nich radnych Wiesława Tomerę i Janusza Wojtasa. Przybył także były radny Bogdan Łabenda, który w czasach, gdy w radzie zasiadał Jan Kotlarski (1998 – 2002), także sprawował mandat. Była Aleksandra Jarocińska, szefowa MDK "Muflon", a także jej mąż Wojciech Jarociński z zespołu "Wolna Grupa Bukowina". Dotarli prezes Jeleniogórskiego Towarzystwa Fotograficznego Tadeusz Biłozor z kolegami Jerzym Wiklendtem, Wacławem Narkiewiczem i Waldemarem Grzelakiem, a także wiele innych osób, między innymi, z Jeleniogórskiego Klubu Literackiego.
Publiczność zebrała się przy wymownych zdjęciach Jana Kotlarskiego, które powstały co prawda w latach 70. XX wieku, ale swoją jeleniogórską premierę miały właśnie dziś. Były pokazywane w 1978 roku we Wrocławiu i wywołały wówczas burzę emocji. Powód? To naturalistyczne obrazy przedstawiające pacjentki szpitalnej porodówki i moment przyjścia na świat noworodka. Fascynujące! Jan Kotlarski jako lekarz miał ułatwione zadanie, co w pełni wykorzystał.
– Dziś już takiego poruszenia nie wywołują, bo i panowie często przy porodach uczestniczą i nie jest to żadne tabu. Ale wtedy to było rzeczywiście mocne – powiedziała Elżbieta Kotlarska o zdjęciach swojego męża. Ich naturalizm rozbudził uczucia małżeńskie panów. – Były takie wpisy, że „od teraz zawsze będę szanował moją żonę!” – mówiła E. Kotlarska. Zdjęcia z porodówki były także opublikowane w tygodniku ITD jako reportaż zatytułowany „Jestem!” ilustrujące misterium narodzin człowieka. Wykorzystywano je także w kampaniach w obronie życia poczętego.
W tej właśnie tematyce: misterium narodzin zorganizowano dzisiejszy wernisaż. Nastrój zbudowała poezja Elżbiety Kotlarskiej, którą interpretowali Natalia Pociecha oraz Dominik Górski, licealiści z Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych. Sama pani Elżbieta podzieliła się z zebranymi swoimi szczerymi refleksjami na temat przemijania, które wcale nie musi oznaczać fatalizmu, a jedynie powinno stanowić bodziec do dostrzegania piękna w drugim człowieku. – Człowiek jest wartością sam w sobie, niestety, często uświadamiamy to sobie wówczas, kiedy kogoś zabraknie – powiedziała E. Kotlarska. Dodała, że pan Jan, którego życiową misją było pomaganie innym, wciąż jest obecny w jej sercu. I tak już pozostanie.
Jana Kotlarskiego, jako zasłużonego i cenionego fotografika, a przede wszystkim bardzo dobrego człowieka, wspominał Janusz Moniatowicz, prezes oddziału Związku Polskich Artystów Fotografików. – Był dla mnie nauczycielem, bo poznałem Go, kiedy sam jeszcze chodziłem do liceum. Nie miał przed nikim tajemnic i zawsze dzielił się swoimi doświadczeniami – powiedział Janusz Moniatowicz.
Janina Hobgarska, dyrektorka Biura Wystaw Artystycznych, miała okazję poznać Jana Kotlarskiego w szpitalu, jako pacjentka porodówki. – To się doktor Kotlarski ucieszy! – miał powiedzieć jeden z lekarzy na wieść, że poród zakończył się szczęśliwie. A powodem jego radości było także to, że będzie miał kolejnego „modela” do fotografowania.
Wojciech Zawadzki, artysta fotografik, powiedział, że Jan Kotlarski był bardzo cichym człowiekiem, ale z Jego zdaniem liczyli się wszyscy ludzie w środowisku. – Pamiętam, jak przychodził z nieodłączną paczką carmenów, zapalał papierosa i słuchał. Mówił niewiele, ale zawsze były to bardzo cenne uwagi – wspomniał W. Zawadzki. - Proponowałem Jankowi, żeby swoje zdjęcia wystawił w Galerii Korytarz, jednak krygował się i... w końcu nie zdążyliśmy – dodał fotografik, który na wystawę przyszedł z Ewą Andrzejewską.
Z kolei Wiesław Tomera, który wraz z Janem Kotlarskim był radnym w kadencji 1998 – 2002 (W. Tomera w Unii Wolności, J. Kotlarski w AWS) wyznał, że ich wspólną pasją było… wędkarstwo. – Podszedł do mnie Janek i spytał, czy bym mu nie mógł pomóc w zalegalizowaniu jego hobby, czyli zapisaniu się do Polskiego Związku Wędkarskiego – powiedział radny Tomera. Prośbę spełnił, ale nie udało im się razem wybrać z wędkami nad wodę. – Może się to jeszcze uda w innym wymiarze czasu? – dodał W. Tomera.
Wernisaż swoim występem uświetnił Tomasz Mucha, skrzypek, a prywatnie siostrzeniec Jana Kotlarskiego, który dotarł do Jeleniej Góry z Śląska wraz z rodzicami. Pokazano także krótkie filmy: relację z promocji albumu o Karkonoszach w BWA Macieja Bartkiewicza, a także „Migawkę o Janie Kotlarskim”, fragment filmu „Migawka” autorstwa niżej podpisanego. Plonem wystawy było wiele wpisów w księdze pamiątkowej. Była także okazja, aby nabyć tomik poezji zatytułowany „Sekrety Karkonoszy” Elżbiety Kotlarskiej, ilustrowany zdjęciami Jana Kotlarskiego. Wystawę Jego fotografii „A jednak jestem!” można oglądać w KK do 17 kwietnia. Z serca polecamy