- Cóż mogę powiedzieć, głupia sytuacja, która będzie kosztować wiele pracy, pieniędzy, na nasze szczęście nie skończyła się gorzej. Jesteśmy poobijani, ale nic więcej. Odczyt z GPS pokazał 136.6km/h w momencie dachowania. Mieliśmy założenie żeby jechać spokojnie i pilnować punktów i naszych rywali w grupie N. Absolutnie nie chcieliśmy podejmować zbyt wysokiego ryzyka, ponieważ najważniejszy był wynik w mistrzostwach na koniec sezonu. Mieliśmy w głowach, że za tydzień mieliśmy wystartować w Rajdzie Lausitz. Może nie unieśliśmy tego mentalnie. Wiedzieliśmy że ten odcinek był najszybszy chyba w całym sezonie, prawie cały czas jechało się go piątym biegiem, czyli około 200km/h Chcieliśmy przejechać go czysto, ale się nie udało, mały błąd w torze jazdy i jeden nie potrzebny ruch kierownicą, poskutkował tak zwaną roladą. Na nasze szczęście nikomu się nic nie stało. Szkoda bo nasz serwis nocami przygotowywał samochód do tych zawodów. Szkoda że znów nie pojawimy się w Niemczech przez dachowanie. Spadliśmy w klasyfikacji generalnej po dwóch nie ukończonych rajdach z czwartej na szóstą pozycję. Punkty z pierwszego dnia pozwoliły na to żeby przypieczętować jednak tytuł mistrzów Litwy w grupie N. To jest ważne, ale pieczątka była klasyczna. Bardzo dużo załóg nie ukończyło tych zawodów z powodu ciężkich wypadków, na szczęście ucierpiał tylko sprzęt. Pomimo że naszym celem była nauka, bo to pierwszy sezon Daniela w samochodzie czteronapędowym, zależało nam też na punktach i dobrym wyniku na koniec sezonu i to się udało, choć można było bardziej wykorzystać szansę w litewskiej generalce - powiedział jeleniogórski pilot Łukasz Włoch.