Przypomnijmy. Referendum podczas którego Polacy mogli odpowiedzieć na cztery pytania dotyczące: reprywatyzacji mienia państwowego, przymusowej relokacji uchodźców, przyszłości muru na granicy polsko – białoruskiej oraz wydłużeniu wieku emerytalnego, okazało się nieważne. Stało się tak z powodu zbyt niskiej frekwencji w owym plebiscycie. Aby referendum było ważne, musiało wziąć w nim udział ponad 50 % uprawnionych. Wzięło nieco ponad 40 % (choć frekwencja w trwających równocześnie wyborach parlamentarnych była wyjątkowo wysoka - 74 %). Polityk PiS uważa że spowodowane było to manipulacjami wyborczymi opozycji.
Były manipulacje?
- Tu doszło do potężnej manipulacji, którą zgłaszaliśmy nie tylko w Jeleniej Górze ale i w innych miastach – mówi Krzysztof Mróz. - Tak było między innymi w okręgowej komisji wyborczej w tzw. Budowlance, gdzie przychodzącym nie dawano trzech kart do Sejmu, Senatu i referendalnej mimo takiej wykładni Państwowej Komisji Wyborczej, ale dawano jedynie karty do Sejmu i Senatu i pytano czy pan, pani chce też na referendum. To było ewidentne, jawne złamanie przepisów prawa.
Demagodzy nie śpią
- Koledzy z Platformy, bo to oni nawoływali do bojkotu - ciągnie były senator - zagrali bardzo nieczysto, bo nawet ich wyborcy są przeciwko likwidacji zabezpieczenia na granicy polsko – białoruskiej, przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego i przeciwko przyjmowaniu niekontrolowanemu emigrantów czy też wyprzedaży majątku narodowego. Oni mieli świadomość, że jeśli w sondażach około 75 – 95 procent ludzi było przeciwko tym wszystkim kwestiom, to postanowili obalić referendum poprzez frekwencję. Miejmy też świadomość, że jeśli referendum byłoby ważne, to ktokolwiek byłby premierem byłby związany tymi wynikami.