Strażnicy miejscy już raz interweniowali pomagając przymarzniętemu do lodu łabędziowi. Od lat spore stado tych ptaków (z młodymi) zimuje na gliniance przy ulicy Mickiewicza, popularnym „Hyclu”. Przy łabędziach trzymają się także „dzikie” kaczki.
Określenie „dzikie” daliśmy w cudzysłów, bo ptaki te niemal zupełnie oswoiły się. Podchodzą do ludzi i jedzą niemal z ręki. I to od ludzi zależny jest los tych zwierząt, kiedy na dworze ściska mróz. Bez dokarmiania łabędzie mogłyby paść z głodu.
Mieszkańcy często jednak zbyt dosłownie czują swoją misję i traktują staw jak śmietnik, do którego wędrują resztki ze świątecznego obiadu oraz… zawartość kubłów na odpadki. – Stosując nieodpowiednią karmę, można ptakom uczynić więcej złego niż dobrego – mówią weterynarze. Zanieczyszcza się też wodę akwenu: niezjedzone lub niejadalne resztki, gdy tylko zrobi się cieplej, gniją na brzegu.
Znawcy radzą, aby łabędzie karmić suchym chlebem lub bułką, czy też resztkami warzyw. Można też wysypywać im ziarno.
A jeszcze kilkadziesiąt lat temu te ptaki odlatywały na zimę z Polski do ciepłych krajów. Ocieplenie klimatu sprawiło jednak, że mniej więcej od 20 lat zostają tu. Do zimowania zachęcili też zwierzęta sami mieszkańcy poprzez dokarmianie ich, co zakłóciło naturalny instynkt polegający na poszukiwaniu pokarmu. Łabędzi nie sposób teraz wypędzić, trzeba o nie rozsądnie zadbać.