Doniosła o tym Gazeta Wyborcza. – Dane mają służyć przewodniczącym komisji z samorządów lub kuratoriów, którzy dwa razy do roku kompletują ich skład – czytamy.
Na liście jest kilkunastu nauczycieli z Jeleniej Góry i okolic. Uczeń, który chce zdobyć prywatną komórkę i adres danego pedagoga, nie ma z tym żadnych problemów. Wystarczy poszukać w internecie na stronach MEiN.
Kłopot w tym, że nauczyciele – godząc się na udostępnianie danych – byli przekonani, że będą one dostępne tylko dla oświatowych urzędników, a nie dla każdego internauty.
Musieli się zgodzić na publikację swoich danych, bo inaczej zostaliby skreśleni z listy ekspertów i pozbawieni możliwości dodatkowego zarobku.
Według Gazety Wyborczej umieszczonym na liście pedagogom zdarzyło się odebrać nieprzyjemne telefony. Potwierdziła to jedna z nauczycielek w regionie jeleniogórskim. Prosi o niepodawanie nazwiska, bo nie chce mieć kłopotów.
– Dostałam kilkanaście idiotycznych esemesów. W Internecie jest mój adres. Znając wątpliwej jakości poczucie humoru młodzieży, boję się o mój dom – powiedziała.
Nauczyciele są rozeźleni, nawet dyrektorzy placówek oświaty. – Kiedy zmusza się nas, abyśmy dbali o tajność danych uczniów, czy też wyników egzaminów, ministerstwo zupełnie nie przejmuje się faktem, że nasza prywatność została narażona na szwank – mówi dyrektor jednej z większych szkół w Jeleniej Górze.
Rzecznik ministra edukacji powiedział Gazecie Wyborczej, że na stronie MEiN są wprowadzane zmiany i być może przy okazji uda się ograniczyć dostęp do tych danych.