Kolejny z koncertów, które od ponad roku cyklicznie organizuje Alicja Dusińska, właścicielka Orient Expressu, jak również Karkonoskiego Salonu Sztuki, pod względem frekwencji okazał się kompletną klapą. Dlaczego jeleniogórzanie aż tak niechętnie uczestniczą w imprezach, które, bądź co bądź, przygotowuje się specjalnie dla nich, biorąc pod uwagę zarówno różne gusta muzyczne, jak i konkretne grupy wiekowe?
Trudno powiedzieć. Tak czy owak, koncerty w Jeleniej Górze kompromitują tutejszą publikę w oczach gwiazd najróżniejszego formatu – począwszy od znanych w całej Polsce, na lokalnych skończywszy. I nie inaczej „wypadliśmy” w sobotę, choć mieliśmy szansę posłuchać bluesa w najlepszym wydaniu i z najwyższej półki, o czym wie tych „kilku” obecnych.
– Co jest powodem tak niskiej frekwencji? Nie wiem. Tydzień temu graliśmy w Wałbrzychu i było ze 300 osób! Tak naprawdę, nam jest obojętne dla ilu ludzi zagramy, bo zawsze staramy się wypaść jak najlepiej. Odpowiadając jednak na pytanie: „Czy nie dziwi mnie tutejszy brak zainteresowania muzyką i muzykami?”. Tak, to jest dziwne. Może tu ludzie wolą dyskoteki? – mówił nam Janusz Estep Wykpisz, wokalista „Obstawy Prezydenta”.
– Człowieku, to jakiś dramat jest! Obojętnie, kto by do nas nie przyjechał, żeby dać koncert, zazwyczaj na sali „świeci pustką”! Wstydzę się za to miasto, a ściślej, za jego mieszkańców, którzy kompletnie nie potrafią docenić dobrej muzyki. Spodziewałem się, że nie będę miał gdzie usiąść, a tu co. Żenada! – oburzał się „Gary”, motocyklista, jeden z nielicznie przybyłych na sobotni koncert. I słusznie. I do refleksji.
Petr