Co spowodowało, że podjęła Pani decyzję o zakończeniu kariery szczypiornistki?
Kończę karierę, bo otrzymałam wypowiedzenie. W związku z tym nie mam już motywacji do gry. Poza tym swoim odejściem zrobiłam miejsce w składzie młodszym dziewczynom.
Kiedy rozpoczęła Pani swoją przygodę z piłką?
Moja przygoda z piłką rozpoczęła się od 10 roku życia. W pierwszym meczu w Warszawie zdobyłam dwie bramki i tak weszłam na stałe do pierwszej drużyny, wówczas II – ligowej.
Ile najwięcej strzeliła Pani bramek?
W rozgrywkach ekstraklasy w Rudzie Śląskiej, w meczu przeciwko Zgodzie 13 bramek. Zawsze wynik powyżej 10 bramek uważałam za bardzo dobry.
Z klubem jest Pani od zawsze. Czy nigdy nie było chwili zawahania? Nie chciała pani odejść?
Nie, nigdy nie chciałam opuścić Jeleniej Góry. Jestem ściśle związana z tym miastem. Tu mam rodzinę, pracę, tu studiowałam. Tu podjęłam pracę zawodową. Nie miałam też dłuższych przerw w grze, jedynie dwa urlopy macierzyńskie, ale trwały one krótko.
Nigdy nie zmieniła Pani barw klubowych. Dlaczego? Nie było żadnych propozycji?
Propozycji dostałam kilka, ale takie o których nawet nie warto wspominać. Były też nawet propozycję z klubów zagranicznych, ale rozpatrywałam je w ciągu jednego dnia.
Najpiękniejszy moment w karierze...
Najpiękniejsze lata spędzone na boisku rozpoczęły się od momentu wejścia do ekstraklasy, już jako Jelfa Jelenia Góra, wtedy emocje były największe. Klub był tak zorganizowany, że dziewczynom chciało się przychodzić, chciało się grać. Chętnych do gry u nas nie brakowało. Co najważniejsze, co roku było coraz lepiej. Jednym z najpiękniejszych momentów było na pewno zdobycie po raz pierwszy medalu Mistrzostw Polski.
Jest taki mecz, który najbardziej utkwił w Pani pamięci?
Na pewno awans do ekstraklasy miał ogromne znaczenie, ale niezapomniany dzień to mecz z Bayerem Leverkusen. Był rok 2004. Wywalczyłyśmy wtedy awans do półfinału Pucharu Europy Chalnge Cup. Radość ze zwycięskiego meczu była ogromna! W zasadzie w meczu padł remis, który dawał nam awans, a nie znanej i faworyzowanej drużynie niemieckiej. Wcześniej na wyjeździe przegrałyśmy, różnicą 11 bramek, więc mecz w Jeleniej Górze mógł być jednostronny. Jednak dzięki wielkiej motywacji i wspaniałych kibicach, którzy nas dzielnie wspierali, dokonałyśmy rzeczy, wydawało się wtedy, niemożliwej.
Czy czuje się Pani spełniona, jak sportowiec?
Nie czuję się spełniona, jako sportowiec. Nigdy nie grałam w kadrze, nie osiągnęłam jakiś spektakularnych sukcesów. Nie mam w domu szaf wypchanych medalami czy pucharami.
Czuję się za to bardzo spełniona, jako człowiek. Mam wspaniałą rodzinę i pracę, która przynosi mi coraz więcej radości.
Czy mowa tu o pracy trenerki?
Tak, drugi rok trenuję najmłodsze dziewczynki MKS Finepharm. Mam zamiar w tej materii działać nadal. Mam dużo planów, przede wszystkim chciałabym poprawić system szkolenia dzieci i wdrożyć go w naszym mieście. Na co dzień pracuję w Wydziale Oświaty i Wychowania w Urzędzie Miasta, co sprawia mi wcale nie mniejszą radość i satysfakcję.
Czy już nigdy nie zobaczymy Marty Oreszczyk w akcji na boisku?
Tego jeszcze nie wiem. Oficjalnie skończyłam karierę, nie wykluczam jednak, że zagram w jeszcze jednym pożegnalnym meczu.
Rozmawiała Aldona Hawer