Reporter i fotograf Filip Springer (zawód wyuczony etnolog) ożywił na kartach reportażowej opowieści historycznej Miedziankę w Rudawach Janowickich. Ta miejscowość (niegdyś Kupferberg, najmniejsze miasto w Prusach, a za polskich czasów – po 1945 roku – podupadająca z roku na rok wieś), została wyburzona na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Powód oficjalny: szkody górnicze powstałe w wyniku eksploatacji rud uranu. Zostało tylko kilka zabudowań, kościół i zaniedbany cmentarz.
Książka „Miedzianka. Historia zanikania”, dzięki dobrej promocji, między innymi, poprzez eter radiowej „trójki”, a także sposobowi ujęcia ciekawego tematu „dolnośląskiej Atlantydy”, zaciekawiła mnóstwo czytelników i ożywiła to, czego już namacalnie brak. Na jej kartach autor „odbudował” Kupferberg – bogate dziewiętnastowieczne miasteczko, kurort w Rudawach Janowickich, słynne ze zjazdów saniami rogatymi i znane dzięki dobremu browarowi. Zarysował też obraz powojennej Miedzianki, którą wciąż pamięta wielu jej mieszkańców, po wysiedleniu z wioski osiadłych głównie na jeleniogórskim Zabobrzu.
– Zaczęło się od tego, że bardzo lubię Rudawy Janowickie – powiedział na spotkaniu autorskim pochodzący z Poznania Filip Springer. Podczas jednej z wycieczek trafił do Miedzianki i zainteresował się tym, że na łąkach i pastwiskach kiedyś wznosiło się miasto. Postanowił napisać o nim książkę. – Na cmentarzu znalazłem oryginalną butelkę z miejscowego browaru, jednak nie było sensu iść tropem archeologa, bo śladów po Miedziance zachowało się bardzo dużo, choćby zdjęcia – dodał podkreślając, że kanwą jego opowieści musiało być świadectwo dawnych mieszkańców.
Przy opisywaniu losów przedwojennego Kupferbergu autor posłużył się, między innymi, źródłami historycznymi (niemieckimi czasopismami). Niemcy, głównie potomkowie dawnych mieszkańców, mają zakodowany dumny obraz prosperującego i rozwijającego się od XIX wieku miasteczka i żal z konieczności opuszczenia tego miejsca w roku 1945. Ci, którzy jako turyści dotarli tu po wyburzeniach, dodatkowo odczuwają, swego rodzaju wstrząs.
O polskiej Miedziance opowiedzieli mu sami jej mieszkańcy. – Zamieszkałem na kilka miesięcy na Zabobrzu. Pukałem od drzwi do drzwi i pytałem i Miedziankę. Często wpuszczano mnie do domów – opowiadał F. Springer o zbieraniu materiałów. Podkreśla, że wiele historii, które usłyszał, bardzo go zafascynowało i musiał dokonać selekcji. Ludzie wspominali Miedziankę z wielką nostalgią, a upływ czasu zatarł niedogodności, w jakich przychodziło żyć w rozpadającym się dawnym miasteczku. Zarysowana przez Filipa Springera historia Miedzianki (książka powstała w ciągu dwóch lat) toczy się więc po równi pochyłej, jak w części tytułu publikacji. Happy endu nie ma.
F. Springer został bardzo ciepło przyjęty przez gości Książnicy Karkonoskiej. Chciano wiedzieć, między innymi, czy pytał dawnych mieszkańców o udział radzieckich służb specjalnych w „zniknięciu” Miedzianki. – O to nie pytałem, a i ludzie o tym nie wspominali – opowiedział. Zastanawiano się także, czy Miedzianka mogła przetrwać. Wniosek: nie. Była jak kretowisko, zryte przez eksploatacje górotworu w poszukiwaniu cennych rud uranowych, które z kolei miały posłużyć do wytworzenia radioaktywnego radonu.
Autor podkreślił, że książka rzeczywiście ma dobre recenzje i stała się znana w całej Polsce (przygotowane promocyjne egzemplarze sprzedały się na pniu jeszcze przed rozpoczęciem spotkania), jednak najważniejszy dla niego jest odbiór książki przez lokalną społeczność. Autor zaznaczył jednak, że nie zamierza się już bardziej wgłębiać w ten temat i uważa go za zakończony. Powiedział także, że ma dopiero 29 lat i wciąż poszukuje swojej twórczej ścieżki.
Niemniej jednak po publikacji „Miedzianki…” otrzymał mnóstwo maili sugerujących napisanie reportaży o innych miejscowościach, które były, ale z różnych powodów już ich nie ma. – Odmówiłem – powiedział. Zasugerował tymczasem, że nie jest wykluczona druga edycja książki o Miedziance, bo nakład pierwszej nie był duży. Kolejny zostanie wzbogacony o mapę, której bardzo brakuje czytelnikom aktualnie jeszcze dostępnej w księgarniach pozycji.
Po spotkaniu w Książnicy Karkonoskiej F. Springer udał się do Janowic Wielkich, gdzie w świetlicy wiejskiej także zorganizowano wieczór poświęcony promocji jego bestsellerowej książki.