Przy ulicy Wolności, na jej początkowym fragmencie kierowcy nagminnie łamią przepisy. Nie pomagają znaki drogowe, ani naloty straży miejskiej, która – zawiadomiona przez niezadowolonych jeleniogórzan – nakłada na koła blokady.
Po takiej akcji sytuacja na trochę uspokaja się, po czym wszystko wraca do normy. Tak było i w minioną sobotę. Na wysokości ulicy Piłsudskiego na chodniku przy Wolności stało kilka samochodów. Jeden z taksówkarzy bezceremonialnie wjechał prosto pod znak informujący o tym, że pojazdy tam stojące mogą być zablokowane lub wywiezione.
– Kiedy byłem we Francji, widziałem, że żandarmi nie cackają się ze źle zaparkowanymi samochodami. Nie zakładają blokad, tylko od razy za pomocą specjalnych pojazdów wywożą je na odrębne parkingi. Odzyskanie auta kosztuje sporo. Kierowca musi też zapłacić mandat – opowiada Janusz Malicki, jeden z naszych Czytelników.
W Jeleniej Górze bywa, że kierowcy parkują nieprawidłowo nie ze względu na brak miejsc, ale przez zwykłe lenistwo. – To skandal, żeby podjeżdżali pod same drzwi sklepu. Przecież auto można zostawić na parkingu, a na zakupy przejść się piechotą – podkreśla nasz rozmówca.
SM zapowiada kontynuowanie nalotów na niesubordynowanych kierowców. Ale – jak pokazuje wieloletnie praktyka – działania strażników są tylko doraźne.