Jak wynika z ustaleń straży miejskiej pies został porzucony w kagańcu i ze smyczą, którą przywiązano go do ogrodzenia jednej z posesji przy ulicy Goduszyńskiej 60.
Od chwili, kiedy właściciel postanowił się pozbyć pupila, do momentu zauważenia go przez syna właściciela budynku, zwierzak oplątał się do tego stopnia, że mało co się nie udusił. Znalazca rozplątał skrępowane zwierzę i odwiózł je do schroniska, które nie chciało przyjąć znajdy.
– Suka była agresywna, więc powiedziałem zgłaszającemu, że na chwilę obecną nie mam jej gdzie zostawić, bo w izolatkach są po dwa lub trzy psy. Więc albo inne psy zaczęłyby ją gryźć, albo ona pokaleczyłaby je swoim kagańcem – usłyszeliśmy od pracownika schroniska. – Poradziłem znalazcy, żeby zaczekał z oddaniem psa do jutra, kiedy będzie szef schroniska, a ten człowiek nie protestował.
Znalazca zapewniał, że przetrzymałby zwierzę do jutra, ale nie ma do tego warunków, bo sam ma psa. Zadzwonił więc do straży miejskiej z zapytaniem, co dalej zrobić z czworonogiem. Na miejsce pojechali strażnicy, którzy ponowie odwieźli zwierzaka do schroniska. Mundurowym nie odmówiono przyjęcia czworonoga.