Powód: udziałowcy ze skarbu państwa chcą zabrać dywidendę w wysokości 990 tysięcy złotych. Pieniądze, które wypracowała załoga.
– Myśmy zbudowali ten zakład, my chcemy pracować tu i teraz, chcemy pracować w kraju, nie chcemy wyjeżdżać za granicę – to tylko kilka z haseł z dzisiejszej pikiety pracowników Dolfamexu w Jeleniej Górze.
W firmie pracuje ponad 200 osób. Ich przedstawiciele rozpoczęli batalie z rządem o przyszłość firmy. Pikieta odbyła się przed zakładem w godzinach, kiedy miało miejsce zgromadzenie wspólników na terenie Dolfamexu.
Na internetowej stronie o przedsiębiorstwie możemy przeczytać same superlatywy. – Jesteśmy dynamicznie rozwijającą się firmą, dążącą do stosowania nowoczesnych metod zarządzania, projektowania i produkcji z wykorzystaniem zintegrowanego systemu informatycznego i obrabiarek CNC –oto jedna z nich.
Niestety, od pracowników tej firmy nie usłyszeliśmy takich zapewnień.
– Pracuję już tu dwadzieścia lat i od tej pory nie było praktycznie żadnych znaczących podwyżek dla pracowników – powiedział nam jeden z demonstrujących.
– Wszystko, co wypracowaliśmy, było przeznaczane na inwestycje w sprzęt. Wielokrotnie zrzekaliśmy się ze swoich premii, by firma dalej funkcjonowała. Wiedzieliśmy, że jest to niezbędne, żebyśmy mogli dalej godnie pracować, a praca jest naprawdę ciężka – mówił.
Miało być coraz lepiej. Firma przynosi zyski, ale tylko na papierze. Załoga nie chce podwyżek dla siebie, a zainwestowania pieniędzy w wymianę przestarzałych maszyn.
Jak twierdzą pracownicy Dolfamexu, Skarb Państwa, który jest udziałowcem spółki, od 1989 roku nie zainteresował się losem zakładu, a jedynie mniejszościowi udziałowcy podczas zgromadzeń wspólników wymuszali decyzje pozwalające na dalszy rozwój zakładu, a w tym na inwestycje i utrzymanie miejsc pracy.
– Nie pozwolimy zabrać tych pieniędzy, ponieważ widzimy konieczność zainwestowania całości zysku w nowoczesny park maszynowy by zwiększyć produkcję narzędzi składanych, które są poszukiwane w kraju i za granicą.
Skarb Państwa nam jednak taką możliwość odbiera. Brak inwestycji natomiast spowoduje konieczność zwolnienia z pracy około 50 pracowników, którzy pracowali tu po 30 lat – powiedział przewodniczący NSZZ Solidarność Edward Adaszkiewicz.
Mimo zagorzałej walki i ostrych haseł pracownicy nic nie wskórali. Dzisiejsza manifestacja nie przyniosła żadnych rezultatów. Jak powiedział nam Edward Adaszkiewicz, najprawdopodobniej zyski podzielono tak jak chciał Skarb Państwa.
Pracownicy pewni, ze zrobili wszystko, co było w ich mocy, nie tracą nadziei.
– Jako związek mogliśmy tylko zamanifestować i wręczyć przedstawicielowi skarbu państwa petycję. Mamy nadzieję, że mniejszościowi udziałowcy zaskarżą skarb państwa i ktoś się wreszcie opamięta – kończy Adaszkiewicz.